Przychodząc do Włoch miał nabrać ogrania meczowego i wrócić do ukochanego Londynu. Rzeczywistość jednak potoczyła się inaczej, wydawałoby się – dużo lepiej. Wojciech Szczęsny nie kryje się z tym, że jego ambicją zawsze było zostanie bramkarską legendą Arsenalu. Na wyspach było inaczej – świetne występy przeplatał z koszmarnymi błędami. We Włoszech z kolei odnalazł to, czego mu zawsze brakowało – spokój i pewność. Najpierw w Romie, a teraz w Juventusie – polski bramkarz pracuje na miano kogoś więcej niż tylko zastępcy Gianluigiego Buffona i trzeba przyznać, wszystko zmierza w doskonałym kierunku. 

Pierwsze problemy i słynny papieros…

Szczęsny w Arsenalu a Szczęsny w Juventusie to kompletnie dwie inne postacie. Będąc na wyspach Polak miał swoje szanse, dostawał minuty na boisku, ale z jego formą bywało różnie. Raz udowadniał, że jest jednym z najlepszych bramkarzy na wyspach, a innym razem popełniał na prawdę koszmarne błędy. Wojtek u Arsena Wengera był pod ciągłą presją. Brak pewnego miejsca w składzie negatywnie wpływał na jego formę, przez co popełniał błędy, a te oczywiście podważały jego miejsce w podstawowej jedenastce. Potem doszła sprzeczka z ówczesnym trenerem Kanonierów i słynny papieros pod prysznicem… Problemów narosło tyle, że Szczęsny musiał opuścić Wyspy i udać się na wypożyczenie, aby od nowa pokazać swoją wartość i odzyskać pewność między słupkami.

Prosty plan – wypożyczenie i powrót do bramki Arsenalu

Początkowym założeniem polskiego bramkarza na pewno nie było pozostanie na Półwyspie Apenińskim. W głowie rodził się tylko jeden plan – roczne wypożyczenie, ogranie i powrót do Anglii. Rzeczywistość jednak okazała się zgoła inna. Polak rozkochał swoją grą Włochów, a rok w Rzymie przyniósł mu transfer do Juventusu. Powrót między słupki Arsenalu przestał być priorytetem. Szczęsny dostrzegł, że najlepiej będzie, jeżeli zostanie tu gdzie jest teraz.

Rok nauk od mistrza

Tak jak w Arsenalu bardzo negatywnie odnoszono się do jego numeru z papierosem pod prysznicem, tak we Włoszech (o ironio…) papieros go przywitał. Gianluigi Buffon przywitał Polaka z papierosem w ustach. Tutaj inaczej na tę sprawę patrzą. Dopóki jesteś mistrzem w tym, co robisz, nikt ci tego nie zabroni.
Pierwszy sezon w Juventusie Szczęsny miał pełnić rolę zmiennika Gigiego, a może kogoś więcej niż tylko zmiennika. Nie każdy o tym tytule rozgrywa w sezonie 20 meczy. Wojtek był szykowany na zastępcę legendarnego Włocha, bowiem był to ostatni sezon Buffona w Juventusie. Polak w każdym z rozegranych meczów w tamtym sezonie był bardzo pewnym punktem drużyny. Był moment, gdzie kibice Juve domagali się właśnie Szczęsnego w bramce Starej Damy, bowiem Buffonowi zaczęły przydarzać się wpadki. Trener, kibice, jak i sam nasz bramkarz wiedział, że jego czas w jednym z największych klubów na świecie nadejdzie bardzo szybko.

Kompletnie inny system szkolenia niż na Wyspach

Włosi dużo inaczej podchodzą do szkolenia bramkarzy niż Anglicy. W Wielkiej Brytanii bramkarz musi przede wszystkim być fizyczny. Bardzo dużą uwagę przywiązują tam właśnie do siły i gry fizycznej, co jest kompletnie inną metodą niż we Włoszech. Tutaj bramkarz musi być przede wszystkim perfekcyjny technicznie. W Rzymie trafił na Marco Savoraniego, który przywiązywał ogromną uwagę do detali. Jak sam Szczęsny przyznawał, było to momentami nużące. Jednak trzeba zwrócić uwagę na to, jakim bramkarzem stał się Wojtek dzięki temu. Również eksplozja talentu Alissona Beckera pokazuje, że Savorani wie, co robić, aby wychować dobrego bramkarza.

100 występ i końca nie widać

Mecz z Milanem był setnym występem Polaka we Włoszech. Od początku sezonu Szczęsny pokazuje niesamowitą pewność. Błąd z Manchesterem United naprawił kapitalnie broniąc sytuację „sam na sam” z Marcusem Rashfordem. Potem rozegrał kapitalne zawody „na 0 z tyłu” z nie byle jakim rywalem, bo AC Milanem, broniąc rzut karny wykonywany przez Gonzalo Higuaina. Również statystyki przemawiają zdecydowanie na korzyść Wojtka. W swoich 100 meczach na Półwyspie Apenińskim, 37 razy zachował czyste konto i wpuścił 87 bramek. Samo to, że zagrał więcej meczy niż wpuścił piłkę do siatki świadczy o tym, że Szczęsny jest na prawdę dobrym bramkarzem. Wielu mówiło, że przychodzący z Genui Mattia Perin posadzi na ławce Polaka, jednak jest kompletnie na odwrót. Nasz zawodnik z każdym kolejnym meczem pokazuje, że Włoch nie ma szans na rywalizację z nim w bramce. Stąd również coraz więcej spekulacji na temat powrotu bramkarza do Genui. Pewne niewątpliwie jest jedno – Wojtek staje się kimś więcej, niż tylko zastępcą Buffona.

UDOSTĘPNIJ