Przemysław Babiarz, jeden z czołowych komentatorów sportowych w naszym kraju był gościem audycji „O Lekkiej Słów Kilka” w Radiu GOL, w której opowiedział o tajnikach swojego zawodu, pierwszych krokach w dziennikarstwie oraz rzecz jasna o lekkoatletyce.

Przemysław Babiarz to nieocenione źródło wiedzy o sporcie, szczególnie lekkoatletyce. Nie każdy wie, że z początku dziennikarz, związany z Telewizją Polską, swoją karierę wiązał z aktorstwem.

„Jestem aktorem z wykształcenia. Skończyłem Krakowską Szkołę Teatralną. Przez trzy sezony grałem niewielkie role w Teatrze Wybrzeże. Pojawiła się jednak szansa, gdyż w teatrze nie chciano ze mną przedłużyć kontraktu, za to usłyszałem w telewizji, że jest konkurs na prezenterów i komentatorów Naczelnej Redakcji Sportu i Rekreacji, tak się ta komórka wtedy w telewizji nazywała” – mówił Babiarz.

Dziennikarz opowiedział też, że od najmłodszych lat interesował się sportem.

Mój tata zaszczepił mi tę miłość, od dziecka miałem kontakt z dziennikami sportowymi. Wychowałem się w Przemyślu, mój tata kupował katowicki Sport. Przeglądało się te zestawienia i wyniki.”

Za namową rodziny w kwietniu 1992 roku Babiarz udał się więc do Warszawy na przesłuchanie w sprawie pracy w TVP.

„Dziś powiedzielibyśmy modnie, że to był taki casting, ale ja to traktowałem bardziej jako egzamin. Na szczęście udało mi się przez te oka sita selekcji jakoś przejść, potem zakwalifikowałem się na szkolenia i następnie debiutowałem już w telewizji. To się wtedy bardzo szybko potoczyło, bo było to przed Igrzyskami Olimpijskimi w Barcelonie i poszukiwano kilku młodych, ponieważ zrobiło się miejsce po zwolnieniu kilku starszych pracowników o mocnym rodowodzie PRL-owskim. I tak trafiłem do tego zawodu, praktycznie z dnia na dzień i przestałem być już czynnym aktorem, a zacząłem przyuczać się do roli dziennikarza” – wspomina komentator.

Dziennikarz uchylił przed słuchaczami rąbka tajemnicy odnośnie samego „egzaminu”, na którym w komisji trafił m.in. na legendarnego Bohdana Tomaszewskiego.

„Podszedł on do mnie szalenie życzliwie. To on zadał mi pierwsze zadanie, abym skomentował coś z wyobraźni. To on także wygłosił mi pierwszą recenzję. Powiedział: <<Nie wiem, czy pan sobie zdaje sprawię, ale pan się nieustannie uśmiecha. Czy to taki wyraz skrępowania, czy celowy zabieg?>> Odpowiedziałem, że nie było to do końca świadome, choć uśmiech był jakimś rodzajem tarczy” – przypomina sobie Babiarz.

Komentator z równie dużym rozrzewnieniem wspomina swoje początki i występy w studiu olimpijskim.

„Ja zazwyczaj prowadziłem program z Katarzyną Dowbor, ale była też Grażyna Torbicka, Dorota Idzi czy Tomasz Lis. Zmienialiśmy się, to były długie dyżury, lato było wtedy szalenie upalne, nie tylko w Barcelonie, bo w Polsce też” – mówi. „I już w tym czasie zdałem sobie sprawę, że co prawda, lubiłem sport, miałem wiele wiadomości, ale były one rozproszone, a tu w telewizji trzeba informacje podawać bardzo konkretnie, w 2-3 zdaniach. To była niełatwa sztuka i parę razy się o tym przekonałem. Nie było też internetu, więc trzeba się było posiłkować wiadomościami z Polskiej Agencji Prasowej, z agencji zagranicznych albo z jakichś roczników i gazet. Trzeba było sobie gromadzić taki własny bank informacji.”

Jedną z ciekawych spraw związanych z tymczasem była telewizyjna moda, którą Przemysław Babiarz opisuje z uśmiechem.

„Dostałem wtedy trzy garnitury przydziałowe, każdy w innym kolorze. Od śliwki poprzez pistację do szarości, które były na mnie trochę przyduże.”

Zdaniem gościa audycji, jego teatralna przeszłość miała swoje plusy w nowej profesji. Aktorskie wykształcenie powodowało, że operowanie językiem przychodziło mu nieco łatwiej, ale też dawało mu przyzwyczajenie do tego, że ktoś na niego patrzy, stąd nie czuł takiej presji przed kamerą lub mikrofonem, co jest oczywiście ważnym aspektem w telewizji. „I tak, od 28 lat gram rolę komentatora sportowego” – żartuje Babiarz.

Dziennikarz nazwał sam siebie „późnorozwojowcem”. Pod tym terminem rozumie fakt, że relatywnie późno rozpoczął swoją przygodę z mediami.

Gdy przyszedłem do telewizji miałem już 29 lat. Rok później przyszła cała masa ludzi, pracujących do dziś, którzy byli w trakcie studiów lub dopiero co po nich i mieli po 20 lat.”

Gość programu został zapytany o swój dziennikarski wzór, o to, kto był dla niego autorytetem. Bez wahania przywołał tu postać Włodzimierza Szaranowicza.

„Uczynił mnie swoim asystentem, obdarzył przyjaźnią. To niesamowicie mnie wywindowało i wzmocniło. On jest bardzo mocną, dominującą osobowością. Kiedy komentował coś ważnego, to trzeba było nie lada refleksu, żeby wstrzelić się i w ogóle zdążyć odezwać (śmiech). Komentowałem także z Andrzejem Personem. To niesłychanie inteligenty dziennikarz i wiele się od niego nauczyłem, m.in. jak krótko i szybko puentować pewne zdarzenia. Wielu ludziom wiele zawdzięczam – podsumowuje Babiarz.

Komentator TVP znany jest z nienagannego posługiwania się językiem polskim. Podczas rozmowy zdradził kilka tego tajników i rad, jednocześnie zabłysnął fantastyczną pamięcią, cytując z głowy epopeję narodową.

„Bohdan Tomaszewski zawsze nam mówił: <<Czytajcie Sienkiewicza!>>. Ale w skrótowym opisywaniu rzeczywistości, z pomocą przychodzą nam też… poeci. Naprawdę. Choć poezja to jest coś szalenie odległego od naszego potocznego języka, który ma opisywać sport, ale podam tu przykład. Jest fragment w Panu Tadeuszu, takiego zdarzenia między właśnie Tadeuszem na majorem Płutem. On się zawiera w tych słowach: <<Major osłupiał, oczy przetarł, z gniewu blady Zawołał: „Bunt! buntownik!” – i dobywszy szpady, Biegł przebić; wtem Ksiądz dostał z rękawa krócicę: „Pal, Tadeuszku! – krzyknął – pal jak w jasną świécę!” Tadeusz wnet pochwycił, wymierzył, wypalił, Chybił, ale Majora zgłuszył i osmalił. Porywa się z gitarą Ryków: „Bunt! bunt!” – woła, Wpada na Tadeusza; lecz Wojski zza stoła Machnął ręką na odlew; nóż w powietrzu świsnął Między głowy i pierwej uderzył, niż błysnął. Uderza w dno gitary, na wylot ją wierci, Schylił się na bok Ryków i tak uszedł śmierci. Lecz strwożył się; krzyknąwszy: „Jegry! bunt! Jej Bogu!” – Dobył szpady, broniąc się zbliżał się do progu.>> W tych kilkunastu wersach jest tyle dynamiki, opisu sytuacji. To jest lekcja poglądowa, jak np. komentować szermierkę lub sporty walki. Poeci mają tę zdolność i warto się od nich uczyć.”

Przemysław Babiarz to też komentator, którego głos utożsamiamy z pływalnią. Wielokrotnie opisywał zdarzenia z basenów na całym świecie, w tym słynny złoty medal Otylii Jędrzejczak w 2004 roku w Atenach. Okazuje się, że jego początki w tej dyscyplinie wiążą się z pewnym zbiegiem okoliczności.

Pływanie wynikło tak przypadkiem. Pamiętam, było pożegnanie Artura Wojdata po igrzyskach w Atlancie. Odbywało się ono w Lesznie i ktoś inny początkowo miał tam jechać, ale nie mógł. Powiedziano mi wtedy, żebym wsiadał do samochodu i poprowadził tam te zawody pływackie. Musiałem szybko wejść w to środowisko, nie byłem przygotowany, bo nie było na to czasu. I to było moje pierwsze zetknięcie z pływaniem” – wspomina.

Ponieważ audycja z głównej mierze skupia się na lekkoatletyce, nie mogło więc zabraknąć tego aspektu w rozmowie. Przemysław Babiarz podzielił się m.in. swoją opinią na temat jego zdaniem najciekawszej konkurencji lekkoatletycznej.

„Wydaje mi się, że najwięcej dramaturgii, zgromadzonej w krótkim czasie, mają w sobie sztafety. To wiąże się oczywiście z sukcesami polskich sztafet. Była przecież era <<Lisowczyków>>, czyli podopiecznych trenera Józefa Lisowskiego, naszych 400-metrowców, którzy zdobywali medale. Później pojawiły się nasze <<Aniołki Matusińskiego>> wspaniale biegające i kolejne pokolenia 400-metrowców. Dla mnie, takim najbardziej pamiętnym komentarzem były Halowe Mistrzostwa Świata w Birmingham w 2018 roku kiedy nasza sztafeta nie tylko zdobyła złoto, ale ustanowiła też rekord świata. To chyba najlepszy komentarz w mojej karierze – podsumowuje dziennikarz.

Na pytanie o szanse medalowe naszych lekkoatletów na przyszłorocznych Igrzyskach Olimpijskich, Przemysław Babiarz przypomniał, że najwięcej polskich krążków to właśnie te, zdobyte w konkurencjach lekkoatletycznych, poczynając do pierwszego, historycznego złota Haliny Konopackiej w 1928 roku w Amsterdamie.

„To by było marzenie, żeby w Tokio powtórzyć dorobek z igrzysk z 1964 roku też z Tokio, wtedy zdobyliśmy aż 7 złotych medali. Pod wieloma względami to była wyjątkowa Olimpiada. Jeszcze parę miesięcy temu, gdy o koronawirusie nikt nie słyszał, myślałem, że to będzie wspaniała impreza, oczywiście mamy nadzieję, że ona odbędzie się w 2021 roku i też będzie wspaniała. Dla niektórych to może być trudne. Dla tych którzy mieli już kończyć kariery, jak Piotr Małachowski, a teraz muszą ją przedłużać o rok. Szczęście w nieszczęściu dla Anity Włodarczyk, która po tych różnych perypetiach ze zdrowiem i z trenerem, będzie miała więcej czasu na przygotowania. Szkoda, bo wydawało się, że nasze <<Aniołki>> były nastrojone jak najlepszy fortepian i sezon 2020 mógł być dla nich tym naturalnym szczytem. Oby potrafiły tę formę przedłużyć. Trudno będzie nawiązać do Tokio 64′. Zmienił się układa sił w światowym sporcie, ale ja wciąż z nadzieją czekam na to.

Komentator został również poproszony o swój TOP 3 obecnych polskich lekkoatletów. Zdaniem Przemysława Babiarza taki wybór jest bardzo trudny i ciężko się zdecydować tylko na trójkę. Ostatecznie podał on nazwiska Anity Włodarczyk, Justyny Święty-Ersetic i Adama Kszczota.

Kolejnym wyzwaniem w dziennikarskiej karierze Babiarza było wejście poniekąd w buty swojego mentora Włodzimierza Szaranowicza i komentowanie skoków narciarskich. Dziennikarz opowiedział nieco o tym „transferze” do świata sportów zimowych.

„Pamiętam oczywiście dawnych skoczków, Wojtka Fortunę, potem Adama Małysza. Obserwowałem ich kariery, ale raczej z boku. Komentowałem już z Markiem Jóźwikiem złoto Justyny Kowalczyk w Soczi. Włodek opisywał wtedy medale Kamila Stocha. Ciężko w pewnym wieku adaptować się do nowego sportu, bo ludzie już kojarzą cię z czymś innym, no i mocno cenzurują. Te oczekiwania są wtedy większe. Czego innego wymaga się od debiutanta, a czego innego od kogoś kto ma doświadczenie. Dużo się ryzykuje. Ale to była szansa. Biegi narciarskie skończyły się z końcem kariery Justyny i tak byłbym trochę bezrobotny zimą. A dzięki temu nie jestem” – zakończył dziennikarz.

W audycji „O Lekkiej Słów Kilka” gośćmi są czołowe postacie polskiej sceny lekkoatletycznej, zawodnicy i dziennikarze. Na program zapraszamy w każdy piątek o godzinie 19:00.

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Student dziennikarstwa. W miarę merytoryczny i w miarę humorystyczny. Tu na stronie: piłka nożna i lekkoatletyka