[O tym jak Stanisław Marusarz pobił rekord świata w długości skoku narciarskiego i jego rywalizacji z Reidarem Andersenem w Planicy]

W swej próbie osiągnął aż 95 metrów (on sam uważał zaś, że 96)! „To był fantastyczny skok. Szybkość najazdu na próg dochodziła do 100 km/godz., a sam lot trwał ok. 5 sekund. W powietrzu miałem czas na wypracowanie samego skoku, choć wydawało mi się, że jakaś potworna siła przygniata mnie do ziemi” – wspominał jeszcze 40 lat potem na łamach „Głosu Ziemi Cieszyńskiej”. Napięcie mięśni brzucha było tak ogromne, że przy lądowaniu wyrwało mu guzik od spodni, igła w pasku przecięła zaś dwie dziurki! Zdobycie rekordu potwierdził także spiker na skoczni. Ostatnie słowo należało jednak do Andersena, szybującemu aż na 99. metr. „Jest! Rośnie w oczach. Spokojny, czysty lot bez jakichkolwiek nerwowych odruchów. Lekko zachwiane lądowanie: 99 metrów!” – opisywał sam Marusarz. Na kolejną odpowiedź nie miał już sił. Trzeba pamiętać, że było to w czasach, gdy nie istniały jeszcze kolejki linowe i zawodnik musiał sam wnieść na górę swoje narty. W sumie w trakcie tej sesji poza swoim najlepszym skokiem osiągał jeszcze 86 i 92 metry. Tego samego dnia na 93. metrze wylądował z kolei Bronisław Czech, co pozostało jego życiowym rekordem do końca kariery.

Po tym jak Marusarz pobił rekord świata, usłyszał od swojego głównego konkurenta gratulacje. W jednej z prób pobicia rekordu przez Polaka rodacy konkurenta zniszczyli jednak usypany przez zakopiańczyka wygładzony niewielki wzgórek przed samym progiem. Marusarz sam wspominał, że zobaczył to dosłownie w ostatniej chwili. Prasa bulwarowa dodawała nawet także, że Reidar Andersen zepchnął polskiego skoczka przed jedną z prób, tak żeby miał krótszy rozbieg, choć chyba była to tylko plotka i próba podgrzania emocji tanimi sensacjami. Sam skoczek nie wspominał nigdy o takim zdarzeniu, a Wojciech Szatkowski twierdzi, że po zawodach w Planicy zrobili sobie wspólne zdjęcie, na którym objęci pozowali z uśmiechem. Narciarze ze Skandynawii mieli też pewną przewagę sprzętową. Startowali bowiem ze specjalnymi elastycznymi pasami do ściągania mięśni brzucha, aby zapobiegać wstrząsom przy lądowaniu. Podpatrzony gadżet widocznie znalazł uznanie Marusarza, bo trafił do jego wyposażenia już od kolejnego sezonu.

Choć rekord świata Marusarza przetrwał w sumie kilka, maksymalnie kilkanaście minut, to i tak otrzymał od organizatorów figurkę złotego żurawia, upamiętniającą to wydarzenie. Ponadto wśród jego laurów wywiezionych z Planicy znalazły się puchary za zwycięstwo konkursowe, a także za najładniejszy skok dnia.

 

Fragment pochodzi z książki Wojciecha Bajaka pod tytułem „Opowieści z dwóch desek”, której Radio GOL jest patronem medialnym. Zapraszamy do zapoznania się z pełną jej treścią. Zachęcamy do jej zakupu tutaj, a także do skorzystania z kodu rabatowego GOL, dającego -40%.

UDOSTĘPNIJ
Adam Franciszek Wojtowicz
"Bo czasem wygrywasz, a czasem się uczysz"