Czego najbardziej potrzeba dziś w męskim tenisie? Wielu twierdzi, że przede wszystkim „nowych”. Młodych, zdolnych i wystarczająco bezczelnych, by przełamać trwające na szczycie skostnienie. Chociaż od dłuższego czasu zachwycamy się sukcesami Thiema, Medvedeva czy Tsitsipasa nadal trudno przesądzać o tym, że przyszłość tenisa będzie należała właśnie do nich. Za ich plecami stoi już przecież rząd pretendentów z argumentami ku temu, by namieszać w świecie ATP. W minionym tygodniu kilku z nich kazało zwrócić na siebie baczniejszą uwagę.

Magiczna czwórka Augera-Aliassime’a

Felix Auger-Aliassime do miana wielkiej tenisowej nadziei Kanady zdążył się już z pewnością przyzwyczaić. Wystarczy wspomnieć, że urodzony w Montrealu zawodnik jako zaledwie piętnastolatek dołączył do grona czołowych ośmiuset tenisistów świata, a w roli juniora wygrywał zarówno singlowe, jak i deblowe US Open. Wrzucony na głęboką wodę, świetnie poradził sobie w starciach z dużo bardziej doświadczonymi przeciwnikami, błyskawicznie notując kolejne rankingowe awanse. Aktualnie zajmuje w zestawieniu ATP osiemnaste miejsce, a na koncie ma m.in. półfinał prestiżowego Miami Open czy londyńskiego turnieju na kortach Queen’s Club.

Zaledwie trzy dni temu Kanadyjczyk po raz kolejny udowodnił, że dotychczasowymi osiągnięciami dorównuje wielkim poprzednikom. W niedzielę Auger-Aliassime wystąpił w finale ABN AMRO World Tennis Tournament, w którym zmierzył się z Gaelem Monfilsem. Pojedynek ze świetnie dysponowanym Francuzem zakończył się dla niego porażką w dwóch setach, ale występ w Rotterdamie zawodnik z całą pewnością może zaliczyć do udanych.

Pokonując po drodze m.in. Grigora Dimitrova czy Pablo Carreno Bustę  Felix awansował do czwartego w karierze finału cyklu głównego ATP Tour. Dokonał tego w wieku zaledwie 19 lat, zapisując się w historii swojej dyscypliny obok tenisistów takich, jak Roger Federer, Juan Martin Del Potro czy Aleksander Zverev. Każdy z wymienionych jeszcze przed ukończeniem dwudziestego roku życia zagrał w czterech finałach zawodów tej rangi.  Lepszym bilansem „nastoletnich startów”  poszczycić może się tylko trzech tenisistów – Andy Murray (5 finałów), Novak Djokovic (7 finałów) oraz deklasujący resztę stawki Rafael Nadal, który przed „dwudziestką” wystąpił aż w osiemnastu finałach ATP.

Historyczny debiutant z Murcji, który na zawsze zapamięta Rio

Kolejny świetnie rokujący młody zawodnik spośród tenisowych legend najbardziej ceni Rafaela Nadala, choć jak sam twierdzi stylem gry bardziej przypomina Federera.  Lubi agresywną wymianę ciosów z głębi kortu, ale równie chętnie decyduje się na drop-shoty i finezyjne zagrania przy siatce. Mowa o 16-letnim Carlosie Alcarazie, który w nocy z poniedziałku na wtorek zanotował jeden z najbardziej spektakularnych debiutów w historii. Młodziutki Hiszpan za sprawą przyznanej mu przez organizatorów Rio Open „dzikiej karty”, dostał szansę rozegrania pierwszego w karierze meczu cyklu głównego ATP. Naprzeciw niego stanął plasujący się w czołowej pięćdziesiątce rodak – Albert Ramos-Vinolas.

Wcześniej o talencie Carlosa Alcaraza mówiło się sporo, ale wyłącznie w kontekście jego sukcesów na poziomie turniejów rangi ITF. Rok temu w Alicante jako najmłodszy w historii wygrał challengerowy mecz z Jannikiem Sinnerem. Tym razem zanotował jeszcze bardziej imponujące osiągnięcie. Po ponad trzyipółgodzinnej batalii Alcaraz pokonał faworyzowanego Ramosa-Vinolasa 7-6 (7-2), 4-6, 7-6(7-2). W ten sposób trenowany przez Juana Carlosa Ferrero Hiszpan awansował na 406. pozycję rankingu ATP. Przed nim nikt jeszcze w tak młodym wieku nie zasilił czołowej pięćsetki zestawienia. Po spotkaniu zawodnik skomentował swój nieprawdopodobny debiut słowami:

– Na zawsze zapamiętam Rio! (…) To był najdłuższy i najbardziej intensywny mecz, jaki dotychczas rozegrałem. Warunki były dosyć trudne, ale kiedy ma się odpowiednie nastawienie, są one tak naprawdę bez znaczenia. Z właściwym nastawieniem można osiągnąć wszystko – podsumował Hiszpan i dodał –  Zawsze myślę, że mogę wygrać bez względu na to, kto jest moim przeciwnikiem. Jeśli nie wierzysz w to,  że możesz wygrać, nie powinieneś wychodzić na kort.

Norweg zdetronizowany przez… własnego syna

Na niemniej uwagi w zestawieniu obiecujących, młodych tenisistów zasługuje bez wątpienia Casper Ruud. W minioną niedzielę Norweg również miał  niemałe powody do świętowania. Podczas turnieju w Buenos Aires zanotował serię bardzo dobrych występów i po raz pierwszy w karierze wygrał w finale rangi ATP 250. W walce o trofeum okazał się lepszy od Pedro Sousy, a wcześniej pokonał między innymi Dusana Lajovica (23. miejsce w rankingu).

Dzięki temu sukcesowi 21-letni Casper Ruud awansował na 34. miejsce w zestawieniu ATP i został najwyżej sklasyfikowanym norweskim tenisistą w historii. Zdetronizował w ten sposób… własnego ojca, który w najlepszych latach kariery plasował się o pięć pozycji niżej. Pierwsze kroki na korcie Casper stawiał właśnie pod okiem Christiana. Przygodę z tenisem kontynuował w słynnej akademii Rafeala Nadala, ale co rzadko spotykane na profesjonalnym szczeblu, jego pierwszym trenerem do dziś pozostał ojciec.

Co ciekawe pomimo pokoleniowej różnicy obaj tenisiści mieli okazję spotkać się na korcie z tym samym zawodnikiem. Jest nim Roger Federer. W 1990 roku Christian Ruud rozegrał z słynnym dziś Szwajcarem mecz w trakcie pokazowego turnieju w Houston.  Trzeci aktualnie tenisista świata nie był wtedy jeszcze nawet zawodowcem i Norweg przyznaje, że z ledwością przypomina sobie to starcie. Dwadzieścia dziewięć lat później naprzeciw utytułowanego już zawodnika z Bazylei stanął z kolei syn Christiana. Kiedy w trzeciej rundzie Roland Garros Casper przegrał nie zdobywając nawet seta, niektórzy żartowali, że był to rodzaj rewanżu za porażkę Federera z ojcem Ruuda sprzed lat.

Zanim jednak doszło do wspomnianego meczu 21-latek pokonał we francuskim Wielkim Szlemie Ernesta Gulbisa oraz dwudziestego dziewiątego wtedy na świecie Matteo Berrettiniego. Dziś wiele wskazuje na to, że jego kariera rozwija się we właściwym tempie i choć w kategorii pojedynków Federer-Ruud mamy na razie remis, być może Casper powalczy jeszcze o poprawę tego bilansu.

foto źródło: www.sportsnet.ca/Mark Blinch

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Redaktor Radia Gol zajmująca się głównie tematami związanymi z tenisem i siatkówką. Niereformowalna fanka Rogera Federera ze słabością do gorzkiej czekolady. Na co dzień studiuje prawo w Poznaniu. Od zakupów woli mecze siatkarskiej reprezentacji, a w wolnych chwilach myśli o smaku wimbledonowskich truskawek.