Bartosz Zmarzlik prowadził przez trzy okrążenia finałowego biegu sobotniego Grand Prix Polski w Gorzowie, jednak na początku czwartego wyprzedził go szalejący Fredrik Lindgren. 38-letni Szwed znalazł sposób na mistrza świata na jego ukochanym torze.
Po raz pierwszy w tym sezonie turniej Grand Prix odbywał się przy tak wysokiej temperaturze. Nawet wieczorem dochodziła ona do prawie 30 stopni Celsjusza.
Polak i Szwed najpierw stoczyli ciekawą walkę w bezpośrednim pojedynku w fazie zasadniczej, ale prawdziwym majstersztykiem w wykonaniu Lindgrena był finał. Zmarzlik lepiej wystartował spod taśmy i prowadził przez trzy okrążenia, ciągle kąsany przez rywala. Przy wjeździe na czwarte 38-latek, broniący w Grand Prix srebrnego medalu, mocno napędził się po zewnętrznej i wcisnął się między Zmarzlika a bandę. Pokonać polskiego mistrza na dystansie, po zewnętrznej a dodatkowo w Gorzowie, na jego macierzystym owalu — to wydawało się mało prawdopodobne. Doświadczony Szwed był tak ucieszony z wygranej, że aż przewrócił się, celebrując zwycięstwo jadąc na jednym kole.
Po raz drugi w tym sezonie w czołowej ósemce znalazł się drugi z Polaków, Szymon Woźniak. Reprezentujący na co dzień Stal Gorzów 31-latek dobrze wystartował w półfinale, przez chwilę nawet w nim prowadził, ale później spadł na ostatnie miejsce. Tym samym na swoim „domowym” torze nie poprawił znacząco swojego dorobku w klasyfikacji generalnej i jego występy w przyszłorocznej edycji stoją pod znakiem zapytania — z automatu kwalifikuje się czołowa szóstka Grand Prix, ale można też przebijać się do cyklu przez GP Challange, Indywidualne Mistrzostwa Europy, lub otrzymać od organizatorów stałą „dziką kartę”. Na razie jednak Woźniak nie pokazał nic specjalnego, co by go do tego wyróżnienia kwalifikowało.
Pozostali Polacy zawiedli. Dominik Kubera, który w lidze nieźle radził sobie dotąd na torze w Gorzowie, a w Grand Prix jego forma ostatnio zwyżkowała, przywiózł tylko cztery punkty. Jeszcze słabiej wypadł Maciej Janowski, który zastępował kontuzjowanego Łotysza Andžejsa Ļebedevsa. Uzbierał ledwie trzy punkty i przegrał nawet z Taiem Woffindenem, który do mety w sobotę dojechał… tylko raz. W swoim drugim występie Brytyjczyk zanotował fatalny upadek na prostej przeciwległej pierwszego okrążenia.
Wyniki Grand Prix Polski:
1. Fredrik Lindgren (Szwecja) – 17 (2,2,3,3,2,2,3) – 20 pkt GP
2. Bartosz Zmarzlik (Polska) – 16 (3,3,3,2,1,2,2) – 18
3. Mikkel Michelsen (Dania) – 15 (1,3,3,1,3,3,1) – 16
4. Leon Madsen (Dania) – 13 (2,2,1,2,3,3,d) – 14
5. Martin Vaculik (Słowacja) – 10 (2,3,3,0,1,1) – 12
6. Kai Huckenbeck (Niemcy) – 10 (3,1,0,3,2,1) – 11
7. Szymon Woźniak (Polska) – 9 (1,2,2,1,3,0) – 10
8. Jack Holder (Australia) – 9 (0,2,2,3,2,w) – 9
9. Jan Kvech (Czechy) – 7 (3,0,1,0,3) – 8
10. Daniel Bewley (Wielka Brytania) – 7 (1,3,0,2,1) – 7
11. Oskar Fajfer (Polska) – 5 (1,1,0,3,0) – 6
12. Max Fricke (Australia) – 5 (0,0,2,2,1) – 5
13. Dominik Kubera (Polska) – 4 (2,1,1,0,0) – 4
14. Robert Lambert (Wielka Brytania) – 4 (d,0,1,1,2) – 3
15. Tai Woffinden (Wielka Brytania) – 3 (3,w,-,-,-) – 2
16. Maciej Janowski (Polska) – 3 (0,1,2,t,0) – 1
17. Jakub Miśkowiak (Polska) – 1 (0,1) – 0
18. Oskar Paluch (Polska) – 0 (0,0) – 0