Przed pierwszym gwizdkiem dzisiejszego meczu wśród polskich kibiców panowały co najmniej umiarkowane nastroje. W piątek Polki po dobrej pierwszej połowie, w drugiej nieoczekiwanie pozwoliły pozbawić się większości argumentów i przegrały z reprezentacją Serbii 26:33. Nasze zawodniczki obiecały, że nie złożą broni, ale jasnym było, że tym razem nie ma już miejsca na błąd. Zachowanie realnych szans na wyjście z grupy mogło dać jedynie zwycięstwo nad nieporównywalnie bardziej utytułowaną drużyną z Danii. Niestety zgodnie z prognozami Polkom nie udało się przeciwstawić Dunkom i mecz zakończył się wynikiem 21:28.

Nasz dzisiejszy rywal z całą pewnością był wymagający. Wystarczy wspomnieć, że Skandynawki w przeszłości trzykrotnie zdobywały złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich. Tyle samo złotych krążków wywalczyły na Mistrzostwach Europy. Przesadą byłoby jednak stwierdzenie, że zwycięstwo było całkowicie poza zasięgiem naszych zawodniczek. O tym, że potrafią one wygrywać z Dunkami nawet na ich własnym terenie przekonały w sparingowym turnieju Golden League. Właśnie wtedy zaprezentowały się z naprawdę dobrej strony pokonując nie tylko gospodynie, ale także Francuzki.

Polki na parkiet wyszły zmotywowane i zagrzewały się wzajemnie do walki. Pamiętnego triumfu nie udało się jednak powtórzyć. W ten sposób szczypiornistki z kraju nad Wisłą sprawiły, że możliwość gry w dalszej fazie turnieju należy rozpatrywać już w zasadzie wyłącznie w kategoriach cudu.

Z animuszem

Dunki rozpoczęły bardzo pewnie zarówno w obronie jak i w ataku. Początkowe problemy w konstruowaniu akcji w polskich szeregach szybko udało się przełamać Monice Kobylińskiej. Nieźle funkcjonowała nasza obrona a wraz z nią bramkarki.  Pierwsze minuty były naprawdę wyrównane, z niewielką przewagą Polek. Wynik wynosił w pewnym momencie nawet 4:1, a prowadzenie mogłoby być wyższe, gdyby nie kilka niewykorzystanych sytuacji. Skandynawki przełamały swoją niemoc i błyskawiczne złapały kontakt. W 12. minucie na tablicy widniał wynik 5:4, a nasze przeciwniczki rozpędzały się z każdą chwilą.

Niemoc w ataku

Po 4 minut gry  Dunki po raz pierwszy od stanu 1:0 objęły jednobramkowe prowadzenie. Jednocześnie wzrósł ich poziom agresji w obronie. Powodowało to coraz większą niemoc w naszym ataku pozycyjnym. Świetnie zaczęły spisywać się duńskie bramkarki. W efekcie przez ponad 9 minut nie udało nam się umieścić piłki w siatce. Zmorą Polek była nieumiejętność wykorzystania gry w przewadze i błędy własne. W 21. minucie Dunki prowadziły już 9:6. Wyczekaną 7. bramkę  udało się zdobyć Sylwii Matuszczyk z koła. Wkrótce po przechwycie pojawiła się szansa na załapanie kontaktu punktowego, ale nie wykorzystała jej Katarzyna Janiszewska. Przed utratą nadziei na odrobienie strat ratowała nas Adrianna Płaczek. Pomocną dłoń raz po raz podawały także rywalki.

Dunki na powierzchni

W 25. minucie na tablicy nadal widniał niezwykle niski, jak na tą fazę meczu wynik 9:7. Z poważnych problemów ze zdobywaniem bramek jako pierwsze wydobyły się Dunki. Szybko zwiększyły swoje prowadzenie do 4 bramek. Na domiar złego niedługo potem czerwoną kartkę zobaczyła Karolina Kochaniak. Po 6 minutach bez gola po polskiej stronie, na listę strzelców wpisała się Aleksandra Zych. Okazja na zniwelowanie strat do 2 bramek pojawiła się w ostatniej minucie po faulu w ataku rywalek. Następnie Karolina Kudłacz-Gloc wykorzystała wywalczony przez siebie rzut karny. Polki przegrały pierwszą połowę 11:9, ale nie pozwoliły rywalkom przesądzić o wyniku całego spotkania.

Pierwsze symptomy nieuniknionego

Druga część dobrze rozpoczęła się dla naszych rywalek, które szybko zdobyły pierwszą bramkę. Polki odpowiedziały w osobie Moniki Kobylińskiej. Wywalczyła ona wykorzystany rzut karny i grę w przewadze. Obroniony przez Płaczek atak Dunek nie przełożył się na wynik 11:12, kiedy Kinga Grzyb nie znalazła sposobu, by pokonać Sandrę Toft.  Przewaga zawodniczek z Danii wzrosła do 4 punktów. Dobrze rozegrane ataki pozycyjne Polek kończyły się  rażąco nieskutecznie. Tego z kolei nie można było zarzucić Dunkom, które zdecydowanie złapały swój rytm.

Znów bez pary

W nasze poczynania wdzierało się coraz więcej nerwowości i zmęczenia. Wynik wynosił już 17:11. Karolina Kudłacz-Gloc wykorzystała rzut karny, ale nadal nie udawało się nam zatrzymać rywalek w ataku. Skandynawki zyskiwały pewność siebie i rzucały finezyjnie. Sytuacja robiła się dramatyczna – na tablicy widniał już wynik 19:12. Dzięki błędom rywalek udało się odrobić 2 gole, ale na niewiele się to zdało. Czasu było coraz mniej a reprezentantkom Polski przydarzało się sporo błędów.

Uciekająca nadzieja

W 43. minucie rezultat 22:14 musiał podcinać skrzydła zarówno zawodniczkom, jak i kibicom. Na niecałe 15 minut przed końcem spotkania, przewaga rywalek wzrosła do 9 punktów. Swoją obecność na boisku zaznaczyła pozytywnie Aleksandra Rosiak, zdobywając 18. bramkę dla Polski. Na 10 minut przed ostatnim gwizdkiem spotkanie było w zasadzie rozstrzygnięte. Trudno było oczekiwać, że Dunki wypuszczą z rąk tak zbudowaną przewagę.

Serbskie deja vu?

Obraz gry zaczął przypominać horror. Reprezentantkom Polski nie wychodziło zupełnie nic. Nawet z rzutów karnych nie potrafiły one zdobyć gola. Nie dziwi więc fakt, że jednocześnie ulatniała się koncentracja. W 56 min. wynik wynosił 28:20. Po raz kolejny o wysokiej przegranej zadecydowała rozczarowująca postawa w drugiej połowie. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że naszym szczypiornistkom podobnie jak w meczu z Serbią zabrakło sił do wyrównanej walki w tej fazie meczu. Polki zupełnie straciły inicjatywę i poza przebłyskami nie były w stanie stawić oporu Dunkom.

Czy powinniśmy się już pakować?

Spotkanie zakończyło się wynikiem 28:21. Porażka w tym meczu nie eliminuje jeszcze reprezentantek Polski z turnieju. Szansa na dalszą grę na Mistrzostwach Europy jest jednak minimalna. Nawet przy założeniu korzystnego rezultatu wtorkowego pojedynku ze Szwedkami, o losach naszej reprezentacji decydować miałyby wyniki meczów innych zespołów. Jak pokazuje historia, w takich przypadkach niezwykle rzadko dochodzi do happy-endów.

fot. sport.tvp.pl

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Redaktor Radia Gol zajmująca się głównie tematami związanymi z tenisem i siatkówką. Niereformowalna fanka Rogera Federera ze słabością do gorzkiej czekolady. Na co dzień studiuje prawo w Poznaniu. Od zakupów woli mecze siatkarskiej reprezentacji, a w wolnych chwilach myśli o smaku wimbledonowskich truskawek.