Niedziela, 27 maja 2018 roku.

Zagłębie Sosnowiec wygrywa wyjazdowe spotkanie z Ruchem Chorzów w 33. kolejce Nice 1. Ligi i zapewnia sobie awans do Ekstraklasy. Strzelcem bramki na wagę promocji jest Alexandre Cristovao. W mieście panuje euforia. Zagłębie, po dziesięciu latach, powróciło na piłkarskie salony i znów grać będzie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce.

Fety nie zepsuła nawet porażka na zakończenie (i tak udanego) sezonu ekipy Dariusza Dudka. Po spotkaniu 34. kolejki z GKS-em Tychy (0:2) rozpoczęło się święto z okazji wielkiego powrotu do Ekstraklasy.

awans jest nasz!

wracamy!

Niedziela, 16 grudnia 2018 roku.

Zagłębie Sosnowiec zamyka tabelę LOTTO Ekstraklasy. Po 18 spotkaniach, ma zaledwie 12 punktów i na zwycięstwo w lidze czeka od dwóch miesięcy. Poczeka jeszcze co najmniej dni kilka, bo w meczu 19. kolejki przegrywa srogo na własnym boisku z Lechem Poznań. Tablica pokazuje bezlitośnie wynik 0:4, a piłkarze Zagłębia wymieniają podania na połowie „Kolejorza”. Próbują jeszcze zaatakować, ale rywale dobrze zorganizowani są w defensywie. Goście wiedzą, jak grać z sosnowiczanami, bo ganiali za piłką już w pierwszej połowie.

Mecz z Lechem rozpoczął się bowiem od szaleńczych ataków miejscowych. Zagłębiacy stworzyli trzy dogodne sytuacje, lecz żadnej z nich nie zamienili na gola. Szkoleniowiec poznaniaków, Adam Nawałka, kiedy zobaczył jak dysponowany jest tego dnia przeciwnik, zarządził przegrupowanie szyków. Linię obrony osadził głęboko na własnej połowie, a napastnicy nie wyściubiali nosa na połowę przeciwnika. Lech pozwalał sosnowiczanom prowadzić grę, dlatego 68-procentowe posiadanie piłki Zagłębia dziwić nie może.

Problem podopiecznych Valdasa Ivanauskasa polegał na nieskuteczności w ataku i słabości w obronie. Każdy praktycznie podjazd pod bramkę Dawida Kudły kończył się bramką dla Lecha. I tak Robert Gumny w 22. minucie, Christian Gytkjaer w 41., Tymoteusz Klupś w 50. i Joao Amaral w 58. trafiali dla gości. Zagłębie miało optyczną przewagę, prezentowało wyższą kulturę piłkarską, ale cóż z tego? Przegrywało wysoko, a przeciw sobie miało nawet własnych kibiców.

ole, ole, ole

– dochodziło z trybun, kiedy podania na murawie wymieniali piłkarze Zagłębia Sosnowiec. Z gardeł kibiców gospodarzy wydobywały się złośliwe sylaby, w których brzmieniu dało się usłyszeć mieszankę frustracji i pogardy.

Bez wsparcia ze strony trybun zawodnikom, którzy zaprezentowali się całkiem nieźle na tle wymagającego rywala w pierwszej połowie, przyszło dokończyć feralne spotkanie. Zakończyło się ono pogromem 0:6 i pogorszeniem już i tak nie najlepszej sytuacji w tabeli.

Zanim jednak gwizdek arbitra zakończył cierpienia sosnowiczan, na trybunach można było słyszeć przekleństwa, obelgi i wyzwiska. Kibice atakowali słownie zarządców klubu z Zagłębia Dąbrowskiego. Oberwało się prezesowi Zagłębia, prezydentowi miasta i wszystkim, którzy (tu cytat) „dorwali się do klubowego koryta”. Na chwilę złość została przeniesiona z piłkarzy na osoby decyzyjne, którym zarzucało się trwonienie (kolejny cytat) „naszych pieniędzy”.

Kilka chwil po zakończeniu spotkania Zagłębie Sosnowiec – Lech Poznań grupa sympatyków z Sosnowca otoczyła wejście do budynku klubowego i domagała się spotkania z piłkarzami. Atmosfera zrobiła się gęsta, a służby ochraniające z niepokojem przyglądały się odgrażającemu się tłumowi. Ostatecznie do żadnego spotkania oczywiście nie doszło, a kibice Zagłębia musieli wyładować złość poza obiektem Stadionu Ludowego.

To, co usłyszałem podczas niedzielnego wieczoru, potwierdza tylko, że pamięć kibica jest krótka, a jego osądy niesprawiedliwe. Ludzie, którzy kilka miesięcy temu fetowali awans drużyny do Ekstraklasy, dziś wieszają na niej psy za porażkę z uczestnikiem europejskich pucharów. I to w meczu, w którym Zagłębie grało całkiem nieźle, a wynik był bardzo mylący.

W maju noszono tych piłkarzy na rękach, dziś żąda się ich głów. Wtedy całowano po stopach sterników klubu, a teraz mówi się o kradzieży pieniędzy i domaga zwrotu wyimaginowanych podatków.

Sam zastanawiałem się, czy sytuacja w Sosnowcu to powód do śmiechu, czy zmartwienia. Po namyśle wybrałem opcję drugą. Tu zaznaczyć chciałbym, że od małego pielęgnowano we mnie niechęć do Zagłębia i Sosnowca. Nad zaistniałą sytuacją przejść do porządku dziennego jednak nie mogę i nie chcę, więc opowieść zakończę pytaniem skierowanym do kibiców Zagłębia Sosnowiec:

Lepiej przegrać z Lechem Poznań 0:6, czy wygrać z Garbarnią Kraków 1:0?

UDOSTĘPNIJ