Kiedyś wyróżniali się na polskich boiskach, później opuścili kraj nad Wisłą i ich losy potoczyły się przeróżnie. Wszystkich łączy z pewnością jedna rzecz, czyli przeszłość w Ekstraklasie. Postanowiliśmy sprawdzić, co robią byłe gwiazdy Ekstraklasy, jak im się wiedzie i czy tęsknią za najwyższą klasą rozgrywkową w Polsce.

Danijel Ljuboja

Do Legii przychodził jako absolutna gwiazda. Dziś mówi się, że Wojskowi wyłożyli za niego 1,5 miliona euro, ale trudno się dziwić, skoro Ljuboja miał w swoim CV Paris Saint Germain i topowe kluby Bundesligi (Stuttgart, Hamburg, Wolfsburg). Dla Legii Serb rozegrał prawie 80 spotkań, strzelił 30 bramek i dorzucił 13 asyst. W trakcie dwóch sezonów Ekstraklasy pokazał wiele ciekawych zagrań i znacznie ubarwił piłkarską codzienność w Polsce.

Z Warszawy przeszedł w 2013 roku do Lens, które występowało na zapleczu Ligue 1. 35-letni wówczas Ljuboja rozegrał dobrze ponad 30 spotkań i w 2014 roku zdecydował się na zakończenie profesjonalnej kariery. Wrócił do Legii pod koniec tamtego roku, ale już w roli skauta. Bogusław Leśnodorski zapewniał w mediach, że Ljuboja pomaga klubowi w wyszukiwaniu talentów. Dziś jest to już raczej temat nieaktualny.

Roger Guerreiro

Jeśli patrzymy na byłe gwiazdy Ekstraklasy, to warto przypomnieć także sylwetkę Rogera Guerreiro – reprezentanta Polski. Ofensywny pomocnik występował w barwach Legii Warszawa w latach 2006-2009. Później przeszedł do AEK-u Ateny, gdzie spędził cztery lata. Był to okres mniej udany dla piłkarza urodzonego w Brazylii, niż czas gry w Polsce. Pomimo dłuższego pobytu i możliwości gry w Lidze Europy, Roger rozegrał mniej minut i zanotował statystyki gorsze od tych, które wykręcił w Ekstraklasie.

Po lidze greckiej wrócił do Brazylii, a tam już zmieniał kluby jak rękawiczki. Był piłkarzem Guarantiguety, Comercialu SP, Rio Branco, Villa Novy, Hercilio Luz i Rio Verde. Brazylijską ścieżkę przedzielił cypryjski akcent, ponieważ Guerreiro rozegrał pięć spotkań jako zawodnik Arisu Limassol. Karierę zakończył w lipcu 2017 roku, kiedy w poważną piłkę grywał mało, a domowy budżet zasilał wypłatą kierowcy Ubera.

Prejuce Nakoulma

Piłkarz z Burkina Faso trafił do Polski w 2007 roku, ale zanim został piłkarzem Górnika Zabrze, występował w Hetmanie Zamość, Stali Stalowa Wola, Górniku Łęczna i Widzewie Łódź. Zawodnikiem zabrzan został w 2012 roku, choć wcześniej spędził tam cały sezon na wypożyczeniu z Łęcznej. Afrykańczyk był ulubieńcem publiczności, a do historii przeszła jego śmiała deklaracja, dotycząca przyszłości koguta, jakiego otrzymał za świetny występ w Ekstraklasie:

Będę go zjadł – powiedział wtedy nakoulma.

„Prezes” odszedł z Ekstraklasy w 2014 roku, po ponad 170 meczach i 40 bramkach na boiskach najwyższych klas rozgrywkowych w Polsce. Trafił do Turcji, gdzie najpierw bronił barw Mersinu, a później Kayserisporu. Po trzech latach zatrudniło go francuskie Nantes, ale w nim rozegrał tylko jeden sezon, zdobywając dziewięć goli w 29 oficjalnych meczach. Dzisiaj Nakoulma nie może znaleźć nowego pracodawcy, a przecież jest zasłużonym reprezentantem swojego kraju. Dla Burkina Faso zagrał 52 razy i zdobył w kadrze 13 goli.

Ondrej Duda

Pora na kilka udanych historii, jeśli chodzi o byłe gwiazdy Ekstraklasy. Słowackiego pomocnika Legii pamięta chyba każdy. Często był kontuzjowany, ale gdy tylko zdrowie dopisywało, Duda czarował na polskich boiskach. W 2016 roku zgłosiła się niemiecka Hertha Berlin i zaproponowała „Wojskowym” ponad cztery miliony euro. Warszawianie sprzedali słowacką gwiazdę, której początki w Niemczech były bardzo trudne.

W pierwszych dwóch sezonach w Berlinie Duda zagrał tylko 27 razy dla berlińczyków, bo albo doskwierały mu kontuzje, albo nie mógł wywalczyć miejsca w jedenastce Pala Dardaia. W końcu jednak nadszedł jego czas i jest nim obecny sezon rozgrywek w Niemczech. Słowak otrzymał kredyt zaufania od trenerów Herthy i spłacił go sześcioma trafieniami w 13 występach w Bundeslidze. Dziś szacuje się, że były piłkarz Legii Warszawa wart jest dwa razy tyle, niż w momencie, w którym odchodził z Łazienkowskiej.

Maor Melikson

Od stycznia 2011 do stycznia 2013 piłkarzem Wisły Kraków był Maor Melikson. Niewysoki pomocnik ze świetnie ułożoną prawą nogą popisywał się głównie podaniami i asystami. Dla „Białej Gwiazdy” zdobył 10 goli i prawie dwukrotnie tyle asyst. Później sięgnęło po niego Valenciennes, a po półtorarocznym epizodzie, Melikson wrócił do kraju i został zawodnikiem Hapoelu Beer Sheva. Z resztą jest nim do dziś, a nierzadko występuje w opasce kapitańskiej tego zespołu. Jest główną postacią Hapoelu, dla którego zagrał już ponad 220 razy. W tym sezonie liczby ma skromne (2 gole i 5 asyst), lecz ogólnie sprawa wygląda znacznie lepiej: 40 bramek i 38 asyst dla Hapoelu, w tym dwa trafienia i dziewięć asyst w europejskich pucharach.

Nemanja Nikolić

Na Łazienkowską Węgier trafił latem 2015 roku na zasadzie wolnego transferu. Jego poprzednim pracodawcą był Videoton. W barwach „Wojskowych” Nikolić spisywał się wyśmienicie, co pokazują jego liczby. 86 oficjalnych spotkań, 55 bramek i 11 asyst. Sporo zasług można Nikoliciowi przypisać, a jedną z nich jest przyczynienie się do awansu Legii do Ligi Mistrzów. Gwiazdor zdobył ze stołecznym klubem mistrzostwo Polski, krajowy puchar i okazał się także najlepszym strzelcem Ekstraklasy.

Jego odejście pozwoliło warszawianom nieźle zarobić, ponieważ mówi się, iż Chicago Fire zapłaciło za snajpera 3 miliony euro. Amerykanie tego wydatku żałować nie mogą, bo Nikolić nie przestaje strzelać. Z 24 trafieniami węgierski piłkarz został królem strzelców Major League Soccer. Nemanja dla Chicago zdobył już 43 gole, a nierzadko strzela seriami: na swoim koncie ma siedem dubletów i jeden hattrick.

Aleksandar Prijović

Jeśli piszemy o Nikoliciu, nie sposób pominąć Prijovicia. W Legii napastnik o trudnym charakterze miał trudne chwile, lecz kilka jego bramek z pewnością zapadło w pamięci kibiców wielokrotnego mistrza Polski. Dwie bramki w wyjazdowym, hokejowym meczu z Borussią Dortmund, czy gol, który przesądził o triumfie w finale Pucharu Polski na Narodowym to trafienia o których nie sposób zapomnieć. Prijović opuścił Warszawę w styczniu 2017 roku i podniósł swój piłkarski status. W drużynie PAOK-u Saloniki uchodzi za gwiazdę, a w sukurs takim opiniom przychodzą cyferki:

  • 25 spotkań w tym sezonie i 14 goli
  • 84 oficjalne mecze dla PAOK-u i 51 bramek
  • tytuł króla strzelców greckiej ekstraklasy w sezonie 2017/18 (19 bramek)

Gergo Lovrencsics

Węgier w poznańskim Lechu spędził cztery lata. Początkowo był jedynie wypożyczony, ale po kilku miesiącach „Kolejorz” zdecydował się na wykup. 146 występów dla Lecha, 20 bramek i 34 asysty to dorobek dynamicznego skrzydłowego. W 2015 roku Lovrencsics świętował zdobycie tytułu mistrza Polski. Kolejny sukces przyszedł dwa lata później, lecz już w nowym klubie. Wraz z Ferencvarosem piłkarz sięgnął po Puchar Węgier. Na ligowym podwórku zdobył trzy gole i zanotował 14 asyst, jeśli spojrzymy na jego statystyki z dwóch ostatnich kampanii i doliczymy bieżącą. Osiem meczów rozegrał na klubowej arenie międzynarodowej: dwa w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, a sześć w rundach wstępnych Ligi Europy. Podobnie jak Nemanja Nikolić, Gergo Lovrencsics był uczestnikiem mistrzostw Europy odbywających się w 2016 roku we Francji.

Milan Borjan

W Polsce grał krótko, ale doskonale zapamiętaliśmy jego wyborne interwencje i namiętny (jak na urodzonego w Serbii przystało) temperament. W lutym 2017 roku Korona Kielce wypożyczyła kanadyjskiego bramkarza z Ludogorca, a w szeregach złocisto-krwistych Borjan rozegrał tylko 14 spotkań, ale wystarczyło, by zauważyła go Crvena Zvezda. Jeśli w prawie 36 proc. spotkań zachowujesz czyste konto, to te dane nie mogą być przypadkowe. Kanadyjczyk wrócił do Bułgarii i po kilku tygodniach został piłkarzem serbskiego potentata.

Tej zmiany z pewnością nie żałuje, bo jego cyferki wyglądają imponująco. Z 74 meczów rozegranych dla Crveny Zvezdy, Borjan 39 zagrał na zero z tyłu, co daje prawie 53 proc. W tym sezonie zachowywał czyste konto w pięciu z ośmiu spotkań eliminacji do Ligi Mistrzów i nie dał sobie strzelić gola takim drużynom, jak SSC Napoli, czy Liverpool.

Marco Paixao

O Portugalczyku dowiedzieliśmy się latem 2013 roku, kiedy jego transfer ogłosił Śląsk Wrocław. Bez wątpienia to jeden z lepszych napastników, jacy biegali po boiskach ekstraklasy. Ostatecznie Paixao reprezentował barwy dwóch polskich klubów: Śląska i Lechii Gdańsk. Te dwa epizody przedzielił nieudanym półrocznym okresem w Sparcie Praga. Co ciekawe, statystyki Paixao w Śląsku i Lechii wyglądają bardzo podobnie. Zamieszczamy je niżej w kolejności chronologicznej:

  • 66 spotkań, 34 gole, 6 bramek
  • 68 spotkań, 34 gole, 6 bramek

Dodać trzeba, że w sezonie 2016/17 Marco został królem strzelców na polskim podwórku. Dla gdańskiej Lechii zdobył on 18 trafień. Konflikt z trenerem Piotrem Stokowcem sprawił, iż portugalski gracz musiał zmienić barwy klubowe. 34-latek wybrał Turcję i jej ekstraklasowe zaplecze. Dzisiaj Paixao jest piłkarzem Altay SK, które broni się przed spadkiem do trzeciej w kolejności ligi w Turcji. Portugalczyk jest najlepszym strzelcem tego zespołu, ponieważ w 15 występach zdobył 11 goli i dwukrotnie dogrywał przy bramkach kolegów.

Tak poczynają sobie byłe gwiazdy Ekstraklasy. Jedni dorobili się nazwiska jeszcze poważniejszego, niż mieli w Polsce. Dla innych trudno określić, czy ich kariera się rozwinęła, czy wręcz przeciwnie. Jeszcze inni w Polsce przeżyli schyłek swojej świetności i chętnie myślami wracają do statusu gwiazdy, jaki został im przypięty w polskim świecie piłkarskim.

Zestawienia dokonano w sposób subiektywny. Dane via Transfermarkt.

UDOSTĘPNIJ