Jakub Błaszczykowski, PKO Ekstraklasa: Raków Częstochowa 3:1 Wisła Kraków, 20.06.2020 | Fot. Patryk Kowalski

Ostatnie mecze Wisły Kraków wlały nadzieję w serca kibiców tego klubu. Podczas starcia z Lechią Gdańsk wróciły jednak demony z początku sezonu. Biała Gwiazda prowadziła 1:0 po świetnie akcji Jeana Carlosa, ale od tamtego momentu to goście stwarzali więcej sytuacji. Ostatecznie Lechia wygrała 3:1 i jest to wynik zdecydowanie zasłużony. Gdańszczanie wyskakują do górnej części tabeli, a Wisła się od niej oddala.

Z nieba do piekła

Mecz Wisły Kraków z Lechią Gdańsk od samego początku stał na bardzo dobrym poziomie. Już w 1. minucie Biała Gwiazda mogła prowadzić, ale Felicio Brown Forbes nie trafił głową do bramki. Później z biegiem czasu coraz częściej atakował Lechia i miała kilka sytuacji, żeby objąć prowadzenie. Jednak to Wisła jako pierwsza zdobyła bramkę. Na lewej stronie boiska Patryk Plewka podał do Jeana Carlosa. Brazylijczyk nie grał do tej pory dobrego meczu, ale zdecydował się na indywidualną akcje, minął trzech rywali, zdecydował się na strzał zza pola karnego i pokonał Dusana Kuciaka. Nastroje wśród Wislaków były dobre, ale długo to nie trwało. Pięć minut później piłkę z rzutu wolnego dośrodkował Jarosław Kubicki, w polu karnym świetnie odnalazł się Michał Nalepa i wychowanek Białej Gwiazdy zdobył gola wyrównującego. Do przerwy wynik nie uległ zmianie, choć to Lechia od momentu wyrównania grała zdecydowanie lepiej.

Druga połowa zaczęła się od wymiany ciosów, najpierw dobrą akcję przeprowadziła Wisła Kraków, później odpowiedziała Lechia, ale nic z tych ataków nie wynikało. Niecałe dziesięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy Lechia wyszła na prowadzenie. Dobrą akcję prawą stroną przeprowadził Conrado, nieco spóźniony był przy nim Dawid Szot. Brazylijczyk zagrał piłkę na piąty metr, tam Maciej Sadlok uprzedził Flavio Paixao, ale sam wpakował piłkę do własnej siatki. Stoper mógł zdecydowanie lepiej wybić tę furbolówkę, ale gdyby nie jego próba obrony, to dopadł by do niej Portugalczyk. W 60 minucie Artur Skowronek zdecydował się zdjąć z boiska dobrze grającego Yeboaha a w jego miejsce wpuścić Jakuba Błaszczykowskiego. Gospodarze dalej nie mogli przejąć inicjatywy w tym starciu. W 68 minucie Lechia otrzymała rzut karny. Maciej Sadlok interweniował wślizgiem w polu karnym, zasłaniał głowę rękoma, jednak piłka trafiła dokładnie tam gdzie były jego ręce i sędzia podyktował jedenastkę. Do piłki poszedł Paixao i pewnie pokonał Buchalika. Wisła starała się odrabiać straty, ale to zawodnicy Stokowca byli bliżej czwartego gola, niż Wisła złapania kontaktu.

Druga połowa oprócz paru sytuacji była zdecydowanie słabsza w wykonaniu gospodarzy. Maciej Sadlok był punktem zapalnym w defensywie. Felicio Brown Forbes nie dawał w ofensywie tyle, ile od niego oczekiwano. Nie miał kto wziąć ciężaru gry na swoje barki. Chuca próbował szarpać z przodu, ale było to zdecydowanie za mało. Ławka Wisły była mocno okrojona z różnych powodów. Zabrało m.in. Savicia, Beqiraja, Bashy, Lisa czy Kuveljicia.

Pojedynek trenerów 

Piotr Stokowiec pokonał Artura Skowronka taktycznie. Nie bał się zaryzykować zmianami, ale też miał zdecydowanie większe pole manewru. Przy stanie 2:1 zdecydował się wpuścić na plac gry Łukasza Zwolińskiego, czyli kolejnego napastnika. Później wszedł Udovicic, który również świetnie radził sobie na skrzydle.

Artur Skowronek znowu ma trudny orzech do zgryzienia. Wisła świetnie poradziła sobie w ostatnich meczach z beniaminkami, ale dziś Lechia obnażyła jej słabości. Lechia, która do tej pory wygrała tylko z beniaminkami. Trener znów musi szukać rozwiązań na lepszą grę. Teraz Wisłę czeka dłuższa przerwa, ale kolejny rywal to będzie lider Raków Częstochowa. Jeśli Wisła znów zagra źle, będzie można dostrzec, że Krakowanie nie radzą sobie w starciach z mocniejszymi rywalami.

UDOSTĘPNIJ