Patrząc jak sobie radzą polskie drużyny w europejskich pucharach, kibice muszą zamykać oczy. Po awansie Legii Warszawa do fazy grupowej Ligi Mistrzów w sezonie 2015/16 wydawało się, że polska piłka ruszy do przodu. Dzieje się jednak zupełnie inaczej, a polskie ekipy trafiając z roku na rok na gorsze drużyny w rundach kwalifikacyjnych nie potrafią sobie z nimi poradzić.

Jakie są szanse na zmianę systemu rozgrywkowego ekstraklasy?

Na chwilę obecną, tzn. do końca sezonu 2019/20 nie istnieje zbyt duża szansa na wielką reformę polskiej ligi. Głównym problemem stojącym na drodze jest decyzja władz Ekstraklasy i PZPN z 27 listopada 2017 roku, na mocy którego do końca maja 2020 mecze najwyższego szczebla rozgrywkowego w Polsce będą odbywały się w formacie ESA 37. Decyzja momentalnie spotkała się z krytyką nie tylko mediów, ale i również właścicieli klubów, którzy byli za odrzuceniem podziału grup. Niestety jak widać władzom Lotto Ekstraklasy nie zależało na podniesieniu rangi polskich klubów, lecz na jak największym zarobku.

Czy tak na prawdę największy problem tkwi w systemie ESA 37?

Podobny, a prawie identyczny schemat rozgrywkowy miał zostać wprowadzony w Bundeslidze. Na zachodzie zmagają się z kolei z wieloletnią dominacją Bayernu. Jeżeli więc wprowadzenie takiego systemu kwestionowali Niemcy, to może wcale nie największy problem w Polsce leży u podnóża podziału grup?
Głównym wytłumaczeniem jakiego trzymają się selekcjonerzy/kibice polskich ekip grających w europejskich pucharach jest przemęczenie. Porównując Ekstraklasę z innymi europejskimi ligami, przerwa międzysezonowa jest rzeczywiście bardzo krótka.
Przerwy pomiędzy sezonowymi w Ekstraklasie i czterech największych europejskich ligach:

  • EKSTRAKLASA: 20 maja – 14 lipca,
  • BUNDESLIGA: 12 maja – 18 sierpnia (42 dni więcej),
  • PREMIER LEAGUE: 13 maja – 10 sierpnia (32 dni więcej)
  • LA LIGA: 20 maja – 17 sierpnia (35 dni więcej)

Porównując liczbę dni, podczas których kluby zachodnie przepracowywują okres przygotowawczy do nowego sezonu jest ona znacząca w kontekście przygotowania drużyny do gry w rozgrywkach ligowych. Corocznie największe polskie kluby kupują wieku nowych zawodników, zmieniają bezsensownie trenerów którzy mają zbyt mało czasu na przeprowadzenie zmian w zespole. Na przykład, jak Legia Warszawa może dobrze radzić sobie w europejskich pucharach kupując latem dwóch nowych napastników, którzy muszą zdążyć się zaaklimatyzować w kilka tygodni do startu sezonu, nie ma właściwie kiedy rozgrywać meczów testowych, nie wspominając już o zwolnieniu trenera. W tym przypadku nie mówimy o przemęczeniu, lecz nieprzygotowaniu drużyny do sezonu. Międzysezonowa przerwa nie służy jedynie wypoczywaniu, a głównie przepracowaniu całości okresu przygotowawczego.
Generalnie kluby Ekstraklasy nie powinny odczuwać zmęczenia z powodu panującego systemu, ponieważ nie rozgrywają więcej spotkań od czołowych europejskich lig. Trzy mecze więcej od Bundesligi i jeden mniej od La Liga oraz Premier Legaue świadczy o błędnym stwierdzeniu, że kluby rozgrywają za dużo meczów. Jedynie czym mogą być zmęczone, to rozgrywaniem spotkań z tymi samymi przeciwnikami.
Dla porównania:

  • EKSTRAKLASA: 37 meczów
  • BUNDESLIGA: 34 mecze
  • PREMIER LEAGUE: 38 meczów
  • LA LIGA: 38 meczów

Skrócenie przerwy zimowej?

Jedyną możliwością wydłużenia letniej przerwy byłoby skrócenie tej zimowej. Tak jak obecnie zachodnie ligi uczą się od nas systemu Video Assistant Referee, tak my musimy uczyć się od nich prowadzenia systemu rozrywkowego. W Polsce nie ma już tak ostrych zim jak kilka lat temu, zmienia się klimat, tak więc spokojnie można skrócić przerwę zimową do jednego/dwóch tygodni ( jak w Niemczech i Hiszpanii). Obecnie przerwa zimowa trwa zbyt długo, a podczas niej powinno nastąpić jedynie lekkie szlifowanie taktyki. Największe eksperymenty taktyczne i nauczania powinny nastąpić latem, tak jak za naszą granicą.
Trzy miesiące przerwy zimowej, to stanowczo za długo! Polska piłka ma najwięcej wolnego w całej Europie, a przecież tak długa przerwa w środku sezonu nie wpływa dobrze na zawodników. Piłkarze wychodzą z rytmu meczowego, osłabia się ich forma. Mamy w Polsce bardzo dobre, nowoczesne stadiony z podgrzewaną murawą. Śnieg na boisku to obecnie żaden problem, tak więc skróćmy te zimowe wakacje! Jeżeli nawet zdarzy się zimowa aura, jak ostatnio w Bundeslidze podczas meczu FC Koeln, jak widać na obrazku da się również prowadzić mecz.

Ucząc się od naszych zachodnich sąsiadów (nie tylko Niemców) władze Ekstraklasy oraz PZPN-u powinny ponownie zasiąść do stołu i dyskutować odnośnie skrócenia przerwy zimowej

Zwalnianie trenerów

Kolejny temat rozległy jak rzeka. Polskie kluby, a szczególnie Legia Warszawa przez nieprzemyślenie swojego właściciela, Dariusza Mioduskiego wciąga się w wir rzeczny, którym jest zatrudnianie niekompetentnych szkoleniowców. Takie decyzje prowadzą nie tylko do tracenia punktów w lidze oraz przedwczesnego odpadania z europejskich pucharów, ale również do wielkich problemów finansowych. Normalne jest to, że zwolniony trener będzie żądał płacenia pensji do końca jego umowy, a zespół w wyniku swoich działań będzie zmuszony do wypłacania „podwójnych pensji” (poprzedniemu i obecnemu trenerowi). Selekcjonerowi w każdym klubie przydarzy się krótkotrwały bądź dłuższy kryzys i wtedy trzeba go spokojnie przeczekać, w takim momencie najlepszym rozwiązaniem jest statyczność. Tak właśnie powinien postąpić mistrz Polski, kiedy przydarzył się słabszy okres Jackowi Magierze, nie mówiąc o innych trenerach, ponieważ byli oni niewłaściwymi osobami na niewłaściwym miejscu z wyłączeniem Stanislawa Czerczesowa, który okazał się fenomenalnym trenerem „z jajami”, takiego jakiego obecnie potrzebują Legioniści. Został on jednak ofiarą oszczędzania pieniędzy, które widzimy jak się skończyło – płaceniem podwójnych, jak nie potrójnych pensji.

Jaki jest morał z tego artykułu? Trzema największymi problemami Ekstraklasy jest zbyt krótka przerwa letnia oraz zbyt długa zimowa i nieprzemyślane zatrudnianie trenerów. Nie obwiniał bym tutaj bezpośrednio systemu ESA 37, ponieważ trzeba zagłębić się w jego szczegóły, przecież nie wszystko jest w nim beznadziejne.

Mariusz Deczkowski

FOT.www.slzpn.katowice.pl
UDOSTĘPNIJ