Legia Warszawa właśnie oficjalnie ogłosiła transfer Jasura Yakhshiboeva, uzbeckiego napastnika, o którego przenosinach do Polski było całkiem głośno w mediach od paru dni. Wielu kibiców niecierpliwiło się na pierwsze ruchu na rynku transferowym, a postronni obserwatorzy zastanawiali się, czy warszawski klub nie zapomniał o trwającym okienku. Z drugiej strony trzeba sobie zadać pytanie, czy to źle? Kibice Legii w przeszłości wielokrotnie doświadczyli hurtowego kupowania kompletnie zbędnych zawodników, których transfery na Łazienkowską miały dość wątpliwe argumenty „za”, jeśli w ogóle takowe istniały.
Dzisiaj do klubu przychodzi zawodnik, który wydaje się być jednym z bardziej racjonalnych ruchów Legii w ostatnich latach, gdyż nie ma żadnych cech wspólnych ze wcześniejszymi „niewypałami” transferowymi warszawskiego zespołu.


Transfer za znane nazwisko

Znamy mnóstwo piłkarzy, którzy dostali angaż w Legii (i ogólnie w Ekstraklasie) tylko za „dobre” nazwisko czy występ w dużym klubie paręnaście lat temu. Eduardo da Silva jako były piłkarz Arsenalu, Mauricio o sporym stażu w Lazio, czy Cristian Pasquato, który miał być gwiazdą ligi, bo w 2008 roku rozegrał jedną minutę dla Juventusu w Serie A. Takich przykładów jest znacznie więcej, ale nie dotyczy to Yakhshiboeva, co nie znaczy, że jest kompletnym „no namem”. Na Białorusi wygrał mistrzostwo kraju i został wicekrólem strzelców z 16 golami i 6 asystami na koncie, a dodatkowo zaskakującą informacją jest jego wiek, gdyż do Warszawy nie przyjeżdża piłkarski emeryt, a 23-letni chłopak z myślą o rozwoju i dalszych perspektywach. Ściągnięcie takiego piłkarza można uznać za sukces, bo dobrze wszyscy wiemy, ile obecnie kosztują młodzi i zdolni zawodnicy. Wracając do tematu, brak wielkich marek w CV jest w tym przypadku sporym plusem. Fakt, że na pewno nie został ściągnięty w celach marketingowych, jako były gracz klubu X, który w szatni siedział koło gwiazd jest znakiem, że transfer ten został dokonany faktycznie w efekcie pracy działu skautingowego i raczej nie będzie sytuacji, w której Jasur częściej będzie widniał na plakatach, niż biegał po murawie.


Pokazał, na co go stać

Wyżej mówiłem o ściąganiu piłkarzy w celu podniesienia sprzedaży koszulek ze znanym nazwiskiem, a teraz trzeba powiedzieć o drugiej stronie medalu, bo Yakhshiboev nie jest zawodnikiem wyciągniętym „z kapelusza”. Uzbek spokojnie i stopniowo wydeptuje sobie ścieżkę kariery przez swoją ojczyznę, Białoruś i teraz Polskę. W poprzednim sezonie w barwach Szachtiora Soligorsk pokazał się światu i nie wygląda on na transfer typu „skrzydłowy dla skrzydłowego”, który ma wypełnić jedynie lukę w formacji ofensywnej Legii i być zwykłą „zapchajdziurą”, a faktycznie stoją za nim twarde liczby i od początku będzie liczył się przy wyborze pierwszego składu.


Brazylijczyk to Joga Bonito, a stary Słowak stał się już tradycją

Ten fragment traktujcie z przymrużeniem oka, ale w sumie coś w tym jest. Znamy tę sytuację bardzo dobrze, gdy piłkarze nie są kupowani ze względu na swoją dobrą formę, a często głównym czynnikiem są dość ciekawe, przypisane w świecie piłkarskim stereotypy na temat narodowości zawodnika. W taki właśnie sposób ściągnięcie brazylijskiego skrzydłowego zawsze wiąże się z oczekiwaniami, że da drużynie trochę latynoskiego szaleństwa na boisku, a każde podanie czy gol będzie wykonywane „raboną”. Chorwat natomiast to gwarancja dobrego wyszkolenia, pracowitości i silnego charakteru (zazwyczaj taki gagatek ma w swoim CV młodzieżowy zespół Dinama Zagrzeb czy Hajduka Split). Takich przykładów jest o wiele więcej, ale nie jest to przypadek Yakhshiboeva, gdyż Uzbekistan nie należy do piłkarskich potęg światowych. W związku z tym mamy pewność, że tak mało znacząca w graniu w piłkę rzecz jak narodowość, nie była ważnym czynnikiem przy dokonywaniu tego transferu.


Podsumowując wszystkie te argumenty można stwierdzić, że Jasur Yakhshiboev jest naprawdę dobrze przemyślanym transferem i pod żadnym względem nie wpisuje się w to, co zwykliśmy nazywać „transferowym szrotem z zagranicy”. Wszystkie znaki na niebie i ziemi dają do zrozumienia, że uzbecki skrzydłowy będzie wzmocnieniem składu Legii i kibiców Ekstraklasy nieraz zachwyci. Jeśli jednak tak się nie wydarzy to proszę, zapomnijcie o tym tekście, a ja idę się już przygotowywać na potencjalną szyderę.

 

Fot. Legia.com

UDOSTĘPNIJ