Lech Poznań przegrał już drugi mecz w rundzie wiosennej LOTTO Ekstraklasy. „Kolejorz” po porażce z Zagłębiem Lubin, został rozbity w Gliwicach przez Piast aż 0:4. Ze spokojem i charakterystyczną powściągliwością oglądał tamto spotkanie Adam Nawałka. Co kryje się pod maską z miną profesjonalisty? Spokój i przekonanie, że wszystko idzie zgodnie z planem, czy zaniepokojenie ostatnimi wydarzeniami?

Surowa lekcja w Gliwicach

Piast Gliwice zawsze kojarzył się Nawałce dobrze. W trzech pojedynkach w roli trenera Adam Nawałka nie poniósł żadnej porażki w rywalizacjach z Piastunkami. W piątkowy wieczór passę chciał podtrzymać. Nie zdołał tego zrobić, bo jego piłkarze otrzymali srogie lanie przy akompaniamencie powracającego na stadion Piasta dopingu.

O ile grę w obronie przy ataku pozycyjnym rywala można u poznaniaków pochwalić, o tyle na potępienie zasługuje fakt, że wszystkie bramki Lech stracił po kontratakach. Podkreślał znaczenie tego zjawiska Adam Nawałka, nie dowierzając poniekąd na konferencji, że przytrafiło się to jego zespołowi w meczu wyjazdowym.

Zabrakło świeżości

Różnica między Piastem Gliwice a Lechem Poznań widoczna była właśnie w konstruowaniu ataków z kontry. Gospodarze grali szybko, na jeden kontakt, w tempie. Realizowali nakreślone schematy, a jeden z nich – użyty dwukrotnie w odstępie kilku minut – przyniósł dwie groźne sytuacje pod bramką Buricia. Pierwsza zakończyła się strzałem Jorge Felixa głową w słupek, druga golem Piotra Parzyszka.

Lech swoje kontry, a właściwie próby kontrowania rozgrywał ślamazarnie, wolno i ociężale, pozwalając często odbudować rywalom ustawienie w obronie. Do tego Kolejorz przegrywał sporo pojedynków: w powietrzu i na lądzie. Patryk Dziczek i Tom Hateley pracowali na całej szerokości boiska, jak gdyby ktoś ich podpiął przed spotkaniem do prądu. Łukasz Trałka i Darko Jevtić wyglądali przy nich jak old boye.

Czy to już kryzys?

Lech Poznań po porażce z Zagłębiem Lubin, został zdemolowany w Gliwicach i o ile jedna jaskółka wiosny nie czyni, to co z dwiema? Przed meczem z Legią Adam Nawałka musi podnieść zespół mentalnie. Lech w Poznaniu i Gliwicach wyglądał bowiem, jak gdyby sprawa mistrzostwa była dawno przesądzona. Dobitnie poświadczył o tym niewykorzystany rzut karny Pedro Tiby, jednego z najbardziej wyróżniających się lechitów. Uderzenie z 11 metrów Portugalczyka w doliczonym czasie gry odbił Frantisek Plach.

Co z tą motoryką?

Adam Nawałka przyznał po meczu, że miniony okres przygotowawczy miał za zadanie skupić się na motoryce piłkarzy Lecha. Jeśli zaufamy trenerowi, to łatwo możemy wytłumaczyć większość przegranych meczów towarzyskich, falstart wiosenny i mozolne ruchy zawodników na boisku. Być może Lech zaskoczy jak szczecińska Pogoń, która sezon zaczęła średnio (również przez trudne przygotowania), a potem odpaliła. Weryfikacji słów Nawałki będziemy mogli dokonać później, kiedy zobaczymy Lecha Poznań za trzy, cztery kolejki, a także w meczach kończących sezon. Jeśli Kolejorz będzie dominował w tym aspekcie gry, trzeba będzie oddać, że Adam Nawałka to solidny fachowiec, który zna się na swojej robocie.

Jeśli efekty nie przyjdą lub nie będą zadowalające, mit Adama Nawałki pryśnie. Rozpoczną się oskarżenia, że były selekcjoner przesadził w okresie przygotowawczym, przespał zimowe okienko transferowe, przecenił swoje możliwości. Między bajki będzie można wsadzić opowieści o analizach sztabu do 3/4 w nocy, porannych zbiórkach, wspólnych obiadach i tak dalej, i tak dalej.

Nadchodzące tygodnie będą w Poznaniu niezwykle ciekawe. Kolorytu obserwacjom powinien nadawać fakt, że najbliższa przyszłość to czas przygotowań Kolejorza do meczu z Legią. Adam Nawałka twierdzi, że traktuje to spotkanie jak każde inne. Nieco inne spojrzenie mają zapewne kibice.

SKARB KIBICA Ekstraklasy. Wszystkie transfery zimowe!

UDOSTĘPNIJ