To nie były najlepsze tygodnie dla Arkadiusza Malarza. Bramkarz Legii w przeciągu kilku kolejek ligowych z pewniaka w wyjściowej jedenastce „Wojskowych” spadł na pozycję bramkarza poza kadrą meczową. W emocjonalnym wpisie doświadczony golkiper odniósł się do całej sytuacji, za co skrytykowali go kibice Legii.

Od bohatera do losera

Jeszcze kilka miesięcy temu był noszony na rękach, a głosy, że to on wygrał Legii mistrzostwo, były na porządku dziennym. Wydawało się, że Arkadiusz Malarz jest kimś więcej niż podstawowym bramkarzem „Wojskowym”. Wydawało się, że Malarz to Legia, a Legia to Malarz. Wystarczył jednak jeden człowiek, by uruchomiona została lawina zdarzeń, która swój finał miała – a gdzieżby indziej – na Twitterze.

Poszedł w odstawkę

13 sierpnia 2018 roku na Łazienkowskiej pojawił się Ricardo Sa Pinto – portugalski szkoleniowiec, który na stanowisku trenera Legii zastąpił Deana Klafuricia. Wówczas jeszcze pozycja Arkadiusza Malarza była silna: kibice cenili doświadczonego golkipera, a on czuł ciężar odpowiedzialności za grę w najbardziej utytułowanym klubie w Polsce. Na początku nic nie wskazywało na to, by status quo miał się zmienić. Jednak po ligowej porażce z Wisłą Płock 1:4 Sa Pinto posadził Malarza na ławce rezerwowych i postawił na Radosława Cierzniaka.

Walka o skład

38-latek nie obraził się jednak na cały świat, a raczej zakasał rękawy do roboty i walczył o odzyskanie miejsca w wyjściowym składzie. Arkadiusz Malarz wystąpił w meczu pucharowym z Chojniczanką, a później powrócił do bramki Legii na spotkania ligowe z Wisłą Kraków (3:3) i Jagiellonią (1:1). W meczu Pucharu Polski z Piastem Gliwice bronił młody Radosław Majęcki. Na tego samego bramkarza postawił Sa Pinto w Ekstraklasie. Młodzian zagrał z Górnikiem (4:0) i Pogonią Szczecin (1:2), a Malarzowi pozostała walka o pozycję numer jeden.

Pęknięcie

Coś w 38-letnim bramkarzu pękło, kiedy nie znalazł się w kadrze meczowej Legii Warszawa na mecz z Zagłębiem Lubin. W wygranym przez „Wojskowych” meczu bronił Majęcki, a na ławce zasiadł Cierzniak. Najprawdopodobniej w piątek Malarz dowiedział się, że nie został włączony do 18-tki meczowej na bój z Koroną Kielce. Wtedy właśnie bramkarz zdobył się na dramatyczne i dosadne wyznanie na Twitterze.

Fala krytyki

Wpis niecenzuralny, mocny, ale chyba w pełni czytelny dla osób, które śledzą karierę Arkadiusza Malarza. Bramkarz rzadko owija w bawełnę, mówi, co myśli i dał się już poznać jako osoba emocjonalna. Kibice jednak odczytali słowa Malarza jako atak na klub, sztab szkoleniowy i kolegów z zespołu. Pojawiły się oskarżenia o sianie fermentu w szatni, o wprowadzanie negatywnej atmosfery i oczernianie kolegów-bramkarzy. Czy rzeczywiście wpis o stanie emocjonalnym samego Malarza w jakikolwiek sposób obraził Majęckiego, Cierzniaka, czy Sa Pinto?

W obronie

Oprócz negatywnych odpowiedzi, pojawiły się również słowa wsparcia i zrozumienia. Na ich czele komentarz Bogusława Leśnodorskiego, czyli byłego właściciela Legii Warszawa.

Dasz radę – przekonywał na twitterze leśnodorski.

Również część fanów „Wojskowych” wyrażała solidarność z 38-letnim bramkarzem. Sam Malarz chyba był zaskoczony falą hejtu i do komentarzy na swój wpis odniósł się poprzez nawiązanie do wydarzeń z poprzednich miesięcy, kiedy w niewielkim odstępie czasu stracił obojga rodziców.


Źródło: Twitter, Transfermarkt

UDOSTĘPNIJ