Panie Diego Simeone, czy Pan się czasem nie zasiedział? Takie pytanie kieruję do szkoleniowca „Los Colchoneros”, który od ponad ośmiu lat kieruje madryckim zespołem. Mimo zdobytych sukcesów i najlepszego czasu w historii klubu obawiam się, że czas Argentyńczyka na ławce trenerskiej w Atletico już minął. I powinien zbierać się jak najszybciej!

Simeone to Atletico, Atletico to Simeone. Grał tam jako piłkarz, wrócił kilka lat później jako trener. Od początku za cel postawił sobie wprowadzenie w klubie stylu gry opartego na żelaznej defensywie. Czy mu się to udało? Oczywiście. Wprowadził madrycki zespół na salony. Atleti stało się częścią topowej trójki w Hiszpanii, odcisnęło swoje piętno w rozgrywkach europejskich. Kibice z Vicente Calderon (teraz już Wanda Metropolitano) mogli być zadowoleni. Tylko wygląda na to, że ta era powoli mija. Atletico nadal jest mocne, ale nie aż tak. Najważniejsi zawodnicy odeszli przed zeszłym sezonem, a nowy kręgosłup zespołu, mimo tego, że radzi sobie w pojedynczych meczach, nie potrafi utrzymać formy na dłuższą metę.

Powiecie mi, że Atletico jest niepokonane w LaLiga od 21. spotkań? Odpowiem, że aż 9 z nich to remisy. Co więcej, zdarzało się im dzielić punktami z takimi tuzami jak Espanyol czy Celta Vigo. W żadnym ze zwycięskich meczów nie pokazali całkowitej wyższości nad rywalem (wyłączając spotkanie z Granadą z początku tego sezonu). Nawet grając z Mallorką, mimo wyniku 3:0, oddali tylko dwa strzały więcej od rywali. Powiecie mi, że Atletico od zawsze tak grało. Nie, do pewnego czasu tę ekipę można było chwalić za zorganizowanie w defensywie, ale od niedawna panuje tam chaos. Madrycka drużyna nie wygrywa meczów obroną ani tym, że jest lepsza. Jej rywale nie potrafią wykorzystać tak wielu słabości, jakie prezentuje. Cofnijmy się do ostatnich meczów. Betis u siebie. Wyrównane spotkanie, posiadanie po stronie przyjezdnych, dostają głupią czerwoną kartkę, Atletico zdobywa trzy punkty. Bayern. Przemilczmy to. Celta. Zwycięstwo na wyjeździe, czyste konto. Powiedzielibyśmy, że norma. Celta przeważa, tworzy dużo więcej sytuacji, Atletico broni cały mecz jednobramkowego prowadzenia. Strzela bramkę w ostatniej akcji spotkania. Patrząc z boku, powiemy, że to typowe Atletico. Że robi to, do czego nas przyzwyczaiło od kilku lat. Nie robi tego. Zawodnicy nie wyglądają na tak zdeterminowanych, jakich oglądaliśmy kiedyś w biało-czerwonych koszulkach „Los Colchoneros”. Już nawet nie widać głosów o słynnym „antyfutbolu”, bo jego czas w Madrycie po prostu minął.

Diego Simeone to trener, jak i człowiek niezwykły. Udowadniał to już niejednokrotnie, ale kiedy powinien coś zmienić w swojej filozofii, to trzyma się jej tak uparcie jak Josep Maria Bartomeu stołka prezydenta Barcelony. Hiszpan już odpuścił. Argentyńczyk nie ma zamiaru, bo nadal uważa, że jest w stanie coś z tym zespołem zrobić. Spójrzmy na to, co wymieniony już prezydent Barcy zrobił z klubem. Zniszczył go od środka, a kiedy już nie miał innego wyjścia – odszedł. Jeśli Simeone pójdzie jego drogą i nie będzie chciał opuścić stanowiska w momencie, kiedy może odejść w blasku sukcesów i znakomitego okresu w historii klubu, to skończy się katastrofą. Katastrofą, która powoli zaczyna stawać się faktem, ale mało kto to zauważa. Jest wielu zwolenników tego szkoleniowca. Ja sam podziwiałem, jak można w taki sposób czerpać radość z gry w piłkę i dostać się na tak wysoki poziom takim stylem, jaki prezentował jego zespół. Tylko to już się przejadło. Trzeba spróbować czegoś innego. Nauczkę dał Bayern, ogrywając drużynę Diego 4-0. Hansi Flick zdominował Simeone jak Aleksander Macedoński starożytny świat swoim imperium. Nie pozostawił żadnych złudzeń. Atletico było bezradne w tamtym meczu. Niewidoczne. Po prostu słabe.

Nawet ostatnio, kiedy „Los Colchoneros” podejmowali u siebie RB Salzburg, poszli z nimi na wymianę ciosów. Austriacka drużyna znana jest ze swojej gry do przodu i zapominaniu o obronie. Tylko że w tym meczu o defensywie zapomniało też Atleti. Gdyby opisać to spotkanie komuś, kto go nie widział, nie wskazując na to, że grały tam w/w drużyny i nie zdradzając rangi rozgrywek, powiedziałby, że to mecz pomiędzy jakimiś średniakami Serie A, gdzie ostatnio pada dużo bramek, a rolę Joao Felixa mógłby przejąć Ciccio Caputo. Jakież wielkie byłoby zdziwienie tej osoby, gdy usłyszałaby, że w tym meczu grało Atletico Madryt. To, wielkie, defensywne Atletico, które maksymalnie traci jedną bramkę, a jak dwie to już jest coś niecodziennego… I mimo tego, że profil drużyny ani filozofia się nie zmieniły, to ta gra wygląda już zupełnie inaczej.

W poprzednim sezonie 16 remisów – najwięcej w lidze razem z Celtą Vigo. Taki wynik nie przystoi ekipie, która na stałe weszła do ścisłego topu Europy. Czy to tylko wina trenera? Nie tylko jego, ale jeśli chce zrobić coś dobrego dla klubu, to powinien spakować walizki, podobnie jak jego asystent – Mono Burgos. Widać po tym zespole, że on w tym miejscu się po prostu wypalił. Potrzeba tam świeżości, czegoś nowego. Jedynym zawodnikiem wykraczającym poza schemat jest Joao Felix. Jednak 19-latek sam nie będzie w stanie zapewnić „odnowy”, jakiej potrzebuje drużyna Atletico. Widać to było dobitnie w meczu z Hueską. Był najlepszy na boisku, ale co z tego, jeśli koledzy za nim po prostu nie nadążali.

Może i plan szkoleniowca na Atletico już się wypala. Może i potrzeba tam gruntownych zmian w sztabie, ale pamiętać trzeba o jednym. Póki na ławce siedzi taki szaleniec, jakim jest „Cholo”, to wszystko jest możliwe. Argentyńczyk zachowuje się przy ławce trenerskiej, jakby był razem z zawodnikami na boisku. Oddanie zespołowi tego trenera jest nieocenione i dlatego nie można zapomnieć, że za kilka miesięcy być może wrócicie do tego tekstu i powiecie: „Co on pisał? Simeone wycisnął z tych zawodników, co tylko się dało. Atletico znów błyszczy.” Życzę tego kibicom „Los Colchoneros” z całego serca, ale tym samym uważam, że kiedy już do tego tekstu będziemy wracać to nie z powodu znakomitej gry Atleti, a odejścia przepełnionego energią Simeone z ławki trenerskiej zespołu „Materacy”.

Autor: Dawid Lampa – administrator portalu „Futbol okiem młodzieży”

UDOSTĘPNIJ
Arkadiusz Bogucki
Miłośnik piłki, zwłaszcza tej we Włoskim wydaniu. Redaktor również na portalu SerieAPolonia.pl. Poza piłką nożną zafascynowany literaturą grozy, w szczególności twórczością Stephena Kinga oraz H.P. Lovercrafta.