Pokolenie, którego polski sport nie widział. Cztery z pięciu ostatnich Turniejów Czterech Skoczni dla Polski. Parafrazując Włodzimierza Szaranowicza z Mistrzostw Świata w Predazzo, przeproszę Państwa, jeśli będzie inaczej, ale wydaje mi się, że nie mogą już ich przeskoczyć!

Obserwowanie sportu od wielu lat nauczyło mnie pokory. Nie ma zwycięzców przed ostatnią próbą, przed ostatnim gwizdkiem, przed metą. Nie ma jednak też zasad, od których nie występują wyjątki, bo to warunek zaistnienia zasady. Tak jak 18 lat temu Włodzimierz Szaranowicz wiedział po 136 metrach Małysza w Predazzo, że Hautamaeki już go nie może przeskoczyć i zabrać złota. Tak dzisiaj po Innsbrucku wierzymy (wiemy!), że w Bischoschofen Złoty Orzeł za triumf w całym turnieju trafi w polskie ręce.

I choć cały czas się gryzę, pisząc to wszystko, co powyżej, że tak nie wolno. No bo balonik, no bo brakuje mi pokory wobec potęgi sportu, to wiem, komu tej pokory nie brakuje – Kamilowi oraz Dawidowi. Oni okrzyk zwycięstwa zostawią sobie na moment, jak cała ta rywalizacja zamknie się już w Bischoschofen. I tym samym paradoksalnie, my kibicujący, jesteśmy jeszcze bardziej pewni, że nie może to się wymknąć z rąk. Nie im!

Na sukces w skokach narciarskich składa się najazd, wybicie, lot, lądowanie oraz zimna głowa. Możemy się zastanawiać, który skoczek jest najlepszy w poszczególnych elementach. We wszystkich poza jednym. Zimna głowa to składowa wybitnie polska, gremialnie wszyscy nasi skoczkowie w ostatnich latach posyłają konkurentów na deski w tym szczególe. Stoch, Kubacki, Żyła to zimnokrwiści dranie. Jak mantrę będę powtarzał, że to chwile największej odpowiedzialności oddzielają sportowców świetnych od wybitnych geniuszy zapamiętywanych na pokolenia. Bergisel oddzieliła chłopców od mężczyzn!

 We współczesnej historii TCS, liczonej od powstania Pucharu Świata (1979/80) tylko jedna nacja umiała dobitniej od Polaków zdominować ten turniej. Byli to Austriacy w szczycie swojej potęgi. Wygląda zatem na to, że tak jak zimna głowa stała się specjalnością wybitnie polską, tak TCS stał się rywalizacją równie Biało-Czerwoną. I tak jak światowi komentatorzy zawsze będę już przywoływać we wspomnieniach pięć triumfów Ahonena oraz jego remis z Jandą, austriacką dominację w latach 2009-2015, tak do tej wyliczanki legendarnych wyczynów niechybnie dołączają teraz Polacy. Czy my w ogóle zdajemy sobie sprawę jaka historia właśnie dzieje się na naszych oczach?

Dość już jednak tych peanów. Panowie czas zakasać rękawy i na ostatnim przystanku wpisać się w historię. Chociaż… Wy już w tą historię jesteście wpisani, teraz co najwyżej można Wasze nazwiska wytłuścić i podkreślić. Zatem do dzieła, do wielkiego dzieła! Jakże wspaniale będzie wykrzyknąć w Bischoschofen za Włodzimierzem Szaranowiczem: po prostu sami to sobie wyrwali, przeciwko naturze, przeciwko rywalom, przeciwko całemu temu bałaganowi z koronatestami! Pięknie!  

P.S. Dla tych, którzy nie pamiętają komentarza Pana Szaranowicza z Predazzo załączam małą przypominajkę:

Komentarz nr 1

Komentarz nr 2

UDOSTĘPNIJ