Tegoroczne Final Four piłkarzy ręcznych udowodniło nam, po raz kolejny podstawową rzecz definiującą piłkę ręczną na najwyższym poziomie. Francuską dominację w handballu powinniśmy traktować jako okresową normę, tak jak supremację Hiszpanów w piłce nożnej, USA w koszykówce, czy Brazylii w siatkówce. Rzecz jasna, nie mam tu na myśli teraz seryjnego wygrywania podczas wszystkich międzynarodowych turniejów – tylko o przewodnictwo w życiu danej dyscypliny
W XXI wieku w handballu zawsze na szczycie lub w jego okolicach znajdowali się przedstawiciele francuskiej piłki ręcznej. Najgłośniejszym dowodem na to jest pięć mistrzostw świata, trzy mistrzostwa Europy i dwa złote medale igrzysk olimpijskich męskiej reprezentacji. Jeśli jednak spojrzymy na sprawę szerzej to można odnieść wrażenie, że poniekąd sukcesy podopiecznych Claude’a Onesty i później jego następcy Didiera Dinarta zostały tak wyniesione na piedestał, że niektórzy kompletnie zlekceważyli naturalny progres żeńskiej kadry i przede wszystkim klubów.
Reprezentacja mężczyzn
Oczywiście to, co męska reprezentacja Francji zrobiła z międzynarodową piłką ręczną przechodzi wszelkie pojęcie. Pomimo wieloletnich występów w kadrze Thierry’ego Omeyera, Daniela Narcisse’a, Jerome’a Fernandeza, Guillaume’a Gille’a czy Didiera Dinarta francuski handball nie upadł, jak na przykład polski. Od połowy lat 90′ można było dostrzec zjawisko budowania siły na dwóch płaszczyznach. Kadra zawsze składała się z doświadczonych reprezentantów oraz kilku młodych szczypiornistów zdolnych za parę lat zastąpić tych starszych. Przykład? Rok po zdobyciu złotego medalu mistrzostw świata w 2001 w zespole zadebiutowali… Nikola Karabatić, Michael Guigou. Grają do dziś. 2003 i 2005 był to czas zdobycia trzeciego miejsca na MŚ, zaś 2006 r. Francja sięgnęła po pierwsze w historii mistrzostwo Europy. W tym czasie “ze sceny” schodzi legenda Jackson Richardson, a do kadry dołączają… Luc Abalo i Cedric Sorhaindo.
Później kolejne sukcesy Francji (wygoogle’ujcie sobie, bo jest ich sporo), a jednocześnie zakończenie reprezentacyjnej kariery Oliviera Giraulta, Joela Abatiego, Christopha Kempe’a, Sebastiena Bosqueta, a w ich miejsce byli już gotowi do gry – doświadczeni gracze, poprzednio wymienieni szczypiorniści oraz nowi m.in. Barachet, Accambray, Mahe, Luka Karabatić, Porte i bramkarze Dumoulin oraz Gerard. Warto zauważyć kolejny wysyp francuskich talentów mniej więcej w 2014 roku – N’Guessan, Dipanda, Remili, Mem, Kounkoud, Claire, Fabregas. Ciągłość była także na stanowisku selekcjonera. Claude’a Onestę zastąpił były reprezentant Didier Dinart, zaś jego asystentem jest Guillaume Gille. Podsumowując: TAK TO SIĘ ROBI!
REPREZENTACJA KOBIET
Wspomniałem na początku o tym, że sukcesy mężczyzn zasłoniły rozwój żeńskiej kadry klubów. Reprezentacja kobiet prowadzona od 1998 roku przez Oliviera Krumbholza (z przerwą na lata 2013-2016) sięgnęła na początku wieku po mistrzostwo świata w 2003 roku oraz brązowe medale mistrzostw Europy w 2002 i 2006 roku. Następnie po powrocie na ławce Krumbholza francuskie szczypiornistki stanęły na najniższym stopniu podium w 2016 roku, natomiast dwanaście miesięcy później wygrały MŚ w Niemczech. W tym roku są faworytkami do zwyciężenia na EHF Euro 2018, które odbędą się nota bene nad Sekwaną.
KLUBY
Jeśli chodzi zaś o kluby to myślę, że ogromny skok finansowy Paris Saint Germain HB spowodował, że wszyscy skupiliśmy się tylko na tym zespole w kontekście walki o najważniejsze trofea na krajowym podwórku oraz na arenie międzynarodowej. Okazało się jednak, że po dominacji hiszpańskich i niemieckich klubów w Champions League czy EHF Cup powolutku do głosu zaczęły dochodzić również i francuskie. Składu oraz zwycięzcy tegorocznego Pucharu Francji Final Four nie trzeba raczej nikomu. Można jedynie nadmienić zaskakującą parę Montpellier – Nantes, która “zagrała na nosie” PSG HB. Ostatni sezon Zvonimira Serdarusica na ławce drużyny paryskiej zakończył się trzecim miejscem w Lidze Mistrzów i mistrzostwem Francji. A co na zapleczu, a więc EHF Cup? Znowu wygrali Niemcy, lecz w pierwszej czwórce, od lat regularnie są drużyny Trójkolorowych. Dwa sezony w Pucharze EHF dobrze sobie radzi Saint-Raphael VH. Liga niemiecka, a tym bardziej hiszpańska straciły na atrakcyjności. Ogromne pieniądze (jak na standardy piłki ręcznej) są pompowane w węgierskie Veszprem czy Pick, macedoński Vardar, polskie PGE Vive Kielce. Francuzi natomiast stawiają na “swoich” oraz na solidnych lub młodych lub takich i takich.
Dominacja konkretnej nacji w danej dyscyplinie nie oznacza braku emocji. Jest to fantastyczny czas, aby kluby czy reprezentacje z innych krajów pracowały nad detronizacją obecnych dominatorów. Przecież np. w piłce nożnej przez kilka sezonów zachwycaliśmy się postawą przeciwników FC Barcelony, którzy wygrywali lub walczyli do końca z legendarnym zespołem prowadzonym przez Pepa Guardiolę. Obecnie szczypiorniści mają wakacje. Kolejny sezon klubowy startuje już we wrześniu.
Krystian Mekka