Już dzisiaj długo wyczekiwane spotkanie naszej kadry. W Wiedniu podopieczni Jerzego Brzęczka rozpoczną eliminację do Mistrzostw Europy. Austriacy z pewnością nie są drużyną z absolutnego topu, ale nie oszukujmy się – my też nie jesteśmy. Oczekuję spotkania z Austrią przepełniony obawami, lecz niepozbawiony nadziei. Spodziewam się zobaczyć typową kadrę bez pomysłu, irytującą oraz co najgorsze – przegrywającą. Ktoś może mi zarzucić tradycyjne polskie krytykanctwo. Owszem, może. Życie nauczyło mnie, że im większe oczekiwania, tym boleśniejszy zawód. Więc tym razem, pozwolę się pozytywnie zaskoczyć.

Kto numerem jeden?

Od pewnego czasu wydaje mi się, że teoretycznie wykrystalizowała się w mojej głowie najsilniejsza jedenastka naszej reprezentacji. Skład na papierze naprawdę mocny. W bramce stawiam na Wojciecha Szczęsnego, pomimo przeogromnej sympatii do Łukasza Fabiańskiego, któremu nigdy nie zapomnę fenomenalnej postawy na Euro we Francji. Za kadencji Adama Nawałki, szczególnie bolał mnie brak zaufania do Łukasza. Uważałem, że swoją pewną grą i ratowaniem nam niejednokrotnie skóry zasłużył na bycie naszym numerem jeden. Dzisiaj sytuacja oraz moje podejście do tej kwestii wygląda nieco inaczej. Obaj wciąż są rewelacyjnymi golkiperami, ale lata mijają. W przededniu najważniejszych starć w drodze do, miejmy nadzieję, kolejnego dużego turnieju z udziałem polskiej kadry, trzeba było postawić ostatecznie na Szczęsnego.

Nie chodzi tu o jakość drużyn, w których grają. Wręcz uważam za absurd, opierać się wyłącznie na tym lub suchych statystkach. To, że Szczęsny gra w Juventus ie, jest jego wielką zaletą, ale też przekłamuje mocno tak zwane „cyferki”. Oczywistym jest, że mając przed sobą obrońców światowej klasy, zespół potrafiący neutralizować atuty rywali i marginalizować ryzyko błędu w defensywie – liczba czystych kont będzie wysoka. Natomiast jeśli gra się w drużynie z dziurawą niczym ser szwajcarski linią obrony, bramkarzowi rosnąć będą wskaźniki obronionych strzałów, a także puszczonych goli. Nie da się, w ten sposób ustalić, kto jest lepszy. Jak wybrać pomiędzy tym, co nie traci bramek, ale ma mało okazji do interwencji, a tym, co urabia się po łokcie? Jeśli mamy dwóch równych klasą bramkarzy, wybieram Szczęsnego, z prostego powodu. Jest młodszy.

Niespodziewany kłopot bogactwa w obronie

W czwórce obrońców widziałbym Bereszyńskiego, Bednarka, Glika i Rybusa. Wiemy, że popularny Ryba przez kontuzję nie zagra w tym meczu. Co więc w tej sytuacji? Naprawdę chciałbym teraz napisać: „Nic nie szkodzi, jest będący w formie Reca”. Niestety Reca nie jest w formie. Jeśli w jednym spotkaniu kadry we wrześniu występujesz przez więcej czasu na boisku niż w ciągu następnych sześciu miesięcy w klubie, wiedz, że dzieje się coś niedobrego z twoją karierą. Arkadiusz Reca absolutnie nie zasłużył na powołanie.

Gdyby Jerzy Brzęczek wystawił go od początku lub wpuścił na murawę, strzeliłby sobie w stopę. Nie mając wybieganych minut w zespole, nie grasz w reprezentacji. Proste. Nie to, że uwziąłem się na Arka, ba – całym sercem życzę mu sukcesów, a przynajmniej gry! Inaczej, nie może, powtarzam nie może być brany pod uwagę przy ustalaniu składu kadry. Co musi czuć, występujący regularnie Paweł Olkowski na zapleczu Premier League, widząc nazwisko Recy na liście powołanych zamiast swojego? Łudzę się, że Jerzy Brzęczek wyciągnie należyte wnioski i w przyszłości nie uświadczymy podobnej sytuacji. Na lewej obronie powinien zagrać Bereszyńki. Jego miejsce po prawej stronie zajmie Kędziora.

Grajmy tak, jak umiemy

Najlepszą formacją dla naszej reprezentacji jest zdecydowanie ta z dwójką napastników. Żeby była ona efektywna potrzeba stabilnej linii pomocy. Pomimo wielu znaków zapytania, jakie mi towarzyszyły, zdaje się, że znalazłem w teorii najlepsze rozwiązanie. Przeciwko Austriakom powinniśmy zagrać duetem Krychowiak-Klich. Byłby to moim zdaniem układ gwarantujący drużynie balans pomiędzy defensywą a ofensywą. Piłkarz Lokomotivu zdecydowanie nie jest tym samym Grzegorzem, którym był trzy lata temu. Dziś nie gwarantuje takiej stabilności, jaką dawał wcześniej. Dlatego należy dobrać mu zawodnika potrafiącego bronić, ale jego głównym zadaniem jest napędzanie akcji. Wydaje mi się, że ta koszula jest szyta na miarę dla Mateusza Klicha. Pomocnik Leeds United pod okiem charyzmatycznego Marcelo Bielsy rozgrywa prawdopodobnie sezon życia. Powinniśmy to wykorzystać.

Na skrzydłach zagrajmy Grosickim i Zielińskim. Do tego jest jeszcze wracający do wysokiej formy Jakub Błaszczykowski. O ile Grosik jest naturalnym pewniakiem na te pozycję, potwierdza to zresztą liczbami: 11 asyst robi wrażenie; o tyle wielu niezaznajomionych z rolą Piotra w drużynie Carlo Ancelottiego, może patrzeć z powątpiewaniem na ten pomysł. Zieliński przez Carletto bardzo często wystawiany jest jako lewoskrzydłowy. Poza tym gra praktycznie wszystko oraz znacząco poprawił umiejętności w defensywie. Pora skończyć ze stereotypem odnośnie Ziela, nie jest on rezerwowym w Napoli (drugi wynik jeśli chodzi o minuty spędzone na boisku), a także nie jest bezproduktywny. Często czytam komentarze „ekspertów z internetu” i szeroko otwieram oczy ze zdziwienia. Zieliński nie umie bronić (czołówka pozycja w liczbie odbiorów). Zieliński nic nie daje drużynie, przecież nie ma ani jednej asysty (najwięcej wypracowanych okazji w klubie). Faktycznie, nic.

Atak marzeń

Jedyny problem z naszą linią ataku jest taki, że z kogoś musimy zrezygnować. Wydaje się, iż na dobre odeszły czasy, kiedy w tej formacji był Lewandowski i długo, długo nic. Milik, Piątek i Kownacki, to napastnicy powołani przez Brzęczka na zgrupowanie, którzy muszą powalczyć o miejsce u boku naszego kapitana. Największe szanse ma według mnie Arkadiusz Milik, będący znacznie lepiej przystosowany do gry kombinacyjnej. Krzysztof Piątek, czyli pupil zarówno polskiej, jak i włoskiej opinii publicznej (również go uwielbiam) musi zadowolić się rolą rezerwowego. Do pary z Lewandowskim potrzeba kogoś o charakterystyce Arka, nie Krzyśka, żeby atak należycie funcjonował. Niemniej nie wykluczam opcji, w której to Robert gra troszkę bliżej środka boiska, a Piątek skupia na sobie uwagę obrońców.

Konkluzja końcowa

Na papierze wyglądamy najlepiej od lat. Dlaczego więc mam dziwne wrażenie, że to wszystko nie wypali? Czy to brak zaufania do trenera, piłkarzy, czy respekt do rywala? Możliwe, że wszystko naraz. Rozum podpowiada: nie rób sobie większych nadziei, serce wierzy i chyba nigdy nie przestanie. Po gorszym okresie, pełnym zawodów, wreszcie musi przyjść przełamanie. Zakończę cytując sławnego poetę Wiliama Szekspira. „Żyjmy nadzieją, jak mówią prorocy. Dzień w końcu wstanie po najdłuższej nocy”. Will, obyś miał rację.

Zobacz także: Więcej niż pasja – VfB Stuttgart (Wywiad)

UDOSTĘPNIJ
Arkadiusz Bogucki
Miłośnik piłki, zwłaszcza tej we Włoskim wydaniu. Redaktor również na portalu SerieAPolonia.pl. Poza piłką nożną zafascynowany literaturą grozy, w szczególności twórczością Stephena Kinga oraz H.P. Lovercrafta.