Statystyka. Rzecz cudowna. Milion danych na każdy temat – gdzie kto biega, gdzie kto stoi, o ile centymetrów za duże były spodenki w pasie. Zaczynamy jednak świrować. Z uzupełnienia obrazu meczu chcemy zrobić narzędzie, które zabije piękną nieprzewidywalność sportu.

Na start prywata – zaczynam pisać tak, jak zawsze chciałem. A to w pięknych okolicznościach przyrody, a to w pociągu. Mam nadzieję, że to początek moich działań na moich zasadach, a nie pod presją czasu.

Dziś zajmiemy się zamiłowaniem do cyferek. Uwielbiam ludzi tworzących statystyki, siedzą w liczbach, potrafią przewijać mecz klatka po klatce i wciąż się tym jarają! Ja pewnie bym tak nie potrafił. No, ale do wszystkiego czym się zajmujemy potrzeba choć grama pasji. Ja takowej do kwestii matematycznych nigdy nie miałem, nie mam i wątpię bym miał. Lubię za to ze statystyk korzystać. Potrafi być to znakomite uzupełnienie wizji spotkania, potrafi to być fenomenalna ciekawostka, potrafi też pokazać obraz wydarzenia. No właśnie. Potrafi? Śmiem wątpić. I tu niestety rodzi się problem, bo dla wielu osób jest inaczej.

Żyjemy w świecie zasad, reguł, mechanizmów. Wszystko chcemy przewidzieć, wszystko chcemy przeliczyć na dane, przeanalizować, by być najmądrzejszymi na świecie. Nie dążymy za bardzo do przewidywalnego, nudnego świata? Pewne dane są potrzebne – oczywiście próba wytworzenia prognozy jaka kontuzja zagraża piłkarzowi przy danych obciążeniach jest pomocna, ale z drugiej strony mamy próby analizy tego w jaki sposób wygrać. Przepraszam, ale to już trochę zabijanie emocji. Aż przypomina mi się słynna reklama stworzona podczas Mundialu w Brazylii – piłkarze zastąpieni przez roboty. Pamiętacie? Smutna wizja. Obawiam się, że świata powoli obiera ten kierunek.

Pracowałem jakiś czas w punkcie bukmacherskim. Pamiętam graczy, którzy analizowali statystyki „o, patrz jak tamci cisną, zaraz strzelą” słyszałem nie raz. Przełączaliśmy na ten mecz i… takiego wała. Nie strzelali. Mało tego, okazywało się, że to Ci drudzy strzelali. Chciałbym zatem przestrzec graczy, siebie i kolegów – dziennikarzy – statystyka to uzupełnienie, nie zamiennik pełnego obrazu meczu! Nie można wyciągać wniosków, wytwarzać obrazu na podstawie samych danych, mecz trzeba zobaczyć zanim wygłosi się opinię!

Cieszę się tym, co w piłce jest – tym niedoskonałym mechanizmem przewidywania. Kto przewidziałby przed turniejem w Rosji przedwczesne wakacje Niemców? Szwecję w ćwierćfinale? A jaki był procent szans na kontuzję Canizaresa pod prysznicem? To sprawia, że póki co nie czuję poważnego zagrożenia, choć gdzieś w oddali powinniśmy mieć takie małe, migające światełko. Żeby nie ześwirować na punkcie danych.

FOT.Fot. tutorvista.com
UDOSTĘPNIJ
Avatar
Redaktor naczelny Radia Gol. Zakochany w żużlu, lubiący korfball, curling oraz whisky i kawę. Uwielbia ironię, sarkazm. Pisze także dla Przeglądu Sportowego, PoKredzie i Speedway Ekstraligi