Tydzień temu trochę narzekałem na system rozgrywania tegorocznej edycji Ligi Narodów u kobiet i mężczyzn, ale prawda jest taka, że jaki on by nie był, grać trzeba. Dzisiaj przyjrzę się więc męskiej reprezentacji Polski, ale w trochę szerszym kontekście niż początek obecnego sezonu – nie zabraknie odniesień do formy w ostatnich latach, struktury reprezentacji, czy też do aktualnej pozycji w światowej hierarchii.
Mistrzowie Świata i koszmar w Japonii
21 września 2014 roku w katowickim „Spodku” polscy siatkarze w kapitalny sposób zakończyli trzytygodniowy bój o Mistrzostwo Świata. Zdobyli to trofeum po dokładnie 40 latach przerwy. Stało się to pod wodzą Stephane’a Antigi, który właśnie kończył… pierwszy sezon swojej kariery trenerskiej. Tą niesamowitą historią chyba trochę się jednak nasi siatkarze zachłysnęli. Rok później na Pucharze Świata, który był jednocześnie kwalifikacją olimpijską stała się rzecz niesamowita. Po 10 meczach Polacy mieli na koncie komplet zwycięstw i tylko jeden stracony punkt w meczu z Iranem. Ostatni mecz podopieczni Francuza grali z Włochami i do awansu na igrzyska wystarczały… dwa sety. Polacy przegrali jednak 1:3, Amerykanie pokonali w ostatniej kolejce za trzy punkty Argentynę i nasz koszmar stał się faktem.
Przegrane igrzyska
Awans na igrzyska ostatecznie udało się uzyskać poprzez turniej interkontynentalny, który odbył się na kilka miesięcy przed igrzyskami, ale w samym Rio już tak kolorowo nie było. Biało-czerwoni co prawda zwyciężyli cztery mecze w grupie, ulegając tylko Rosji 2:3, ale w ćwierćfinale kompletnie bezradni Polacy ulegli Stanom Zjednoczonym 0:3. Wtedy skończyła się łaska decydentów polskiej siatkówki i Francuza postanowiono zwolnić.
Wydaje mi się, że niesłusznie zwolniony Antiga padł ofiarą zbyt dużego spoufalenia z siatkarzami, którzy traktowali go jak „kolegę z boiska”, a potem w razie nieprzychylnych decyzji obsmarowali w mediach. To właśnie owi siatkarze chyba trochę za bardzo zaczęli latać nad ziemią i pokazywać pazurki, tam gdzie nie trzeba, a winę za to poniósł trener biało-czerwonych. O kim tu mowa przypominać nie trzeba. Po kilkunastu miesiącach i niewypale związanym z Ferdinando De Giorgim (o tym poniżej), wielu kibiców, ekspertów, a może nawet i siatkarzy, zaczęło sobie zadawać pytanie: „Czy aby słusznie zwolniono Antigę?”. Polak mądry po szkodzie – niby stare, ale mądre…
Trenerze reprezentacji, bój się o posadę
Na jego miejsce postanowiono zatrudnić Ferdinando De Giorgiego, trenera, który w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle wygrał w Polsce wszystko i wydawał się dobrym kandydatem na selekcjonera. Problem w tym, że Włoch nigdy takiej funkcji nie sprawował. Tak więc najpierw była przegrana faza interkontynentalna Ligi Światowej, potem słaby wynik Polaków w Mistrzostwach Europy i… pora na kolejną zmianę trenera. Jak można policzyć, od 2013 roku na ławce trenerskiej biało-czerwonych trenerzy zmieniali się trzykrotnie. Ciężko to dogłębnie sprawdzić, ale chyba żadna federacja na świecie nie była w tej kwestii tak rozwiązła.
Mieszanina rutyny z młodością
Obecnie na stanowisku selekcjonera od kilku miesięcy znajduje się Vital Heynen. Na pewno jest to dobry wybór władz polskiej siatkówki. Charyzmatyczny trener nie będzie się bał postawić twardych warunków swoim siatkarzom, z czym poprzedni selekcjonerzy do końca sobie nie radzili. Z drugiej strony możemy też oczekiwać iskier na ławce trenerskiej, bo Belg lubi się pokłócić z sędziami. Co dobre, wreszcie doświadczenie reprezentacyjne w postaci Bartosza Kurka, Piotra Nowakowskiego czy Michała Kubiaka zaczęło być mieszane ze złotym pokoleniem polskich juniorów – Jakubem Kochanowskim, Bartoszem Kwolkiem, a jest też przecież doświadczony już, ale wciąż młody Mateusz Bieniek.
Co w tym sezonie?
Obecnie biało-czerwoni rozgrywają pierwsze spotkania Ligi Narodów. W pierwszych pięciu spotkaniach Polacy nie stracili nawet punktu, przegrywając tylko jednego seta z Kanadą. Po tej fantastycznej serii wydawało się, że nasza kadra jest nie do zatrzymania, a w ostatnią niedzielę przyszła porażka 1:3 z Niemcami. Mimo tego, biało-czerwoni są w doskonałej sytuacji, by awansować do turnieju finałowego, który w lipcu odbędzie się we Francji. To jednak nie jest w tym sezonie najważniejsze zadanie.
Tym wyzwaniem będzie obrona tytułu Mistrzów Świata. Po czteroleciu bez sukcesów, trudno przewidywać, że uda się to osiągnąć. Niemniej jednak na boiskach we Włoszech i Bułgarii, podopieczni Vitala Heynena będą chcieli spisać się jak najlepiej. Do grupy trafiliśmy z Bułgarią, Iranem, Kubą, Finlandią i Portoryko. Format wygląda tak samo jak przed czterema laty, więc pewne jest, że by zdobyć tytuł trzeba będzie się zmierzyć z najlepszymi, co w niektórych poprzednich edycjach wcale regułą nie było. W formie z pierwszych pięciu spotkań tegorocznej Ligi Narodów o dobrą grę jesteśmy spokojni, ale jak przyjdą takie mecze jak z Niemcami…
Radosław Kępys