Mundial zbliża się wielkimi krokami. Z każdą upływającą minutą do meczu otwarcia chcemy tego rozpoczęcia coraz bardziej. Do turnieju pozostał tydzień i miałem spory dylemat, kogo zaprosić do udziału w mojej Lidze. Mówili, żeby napisać coś o zawodnikach grających na mundialu, jakąś kadrę spróbować analizować, albo pisać o Grand Prix Kanady Formuły 1, które już w ten weekend. Jednak znalazłem inną inspirację, która wymagała do cofnięcia się do rozważań nawet z dzieciństwa i trwa do dziś. Związana jest z kibicami.

Wczoraj na Twitterze kolega redakcyjny Konrad Marzec zaczął bardzo ciekawą zabawę – przedstawianie, komu będziemy kibicować i złorzeczyć podczas mistrzostw,tak oficjalnie.

Poszła fala. Swoje oficjalne stanowiska przedstawiłem ja, nasz redaktor naczelny Mateusz Dziopa, Karol Wojnarowski, Mikołaj Krzywkowski, Kamil Wlazło i jeszcze wielu innych (aby sprawdzić inne upodobania, odsyłam na „ćwierkacza”). Oficjalne nasze miłości, zgody i kosy. Nie wiem jak u chłopaków, ale moje upodobania są trudne do zmiany i pozostają niezmienne od lat.

Wypisując swoje piłkarskie sympatie oraz wrogów wróciła do mnie myśl, która towarzyszy mi co turniej od piątego roku życia – czyli EURO 2000. Dlaczego kibicujemy innym reprezentacjom? Dlaczego wspieramy nie tylko swoją? Po co?

Zostawię powody stricte piłkarskie. Nie chcę opisywać, że Brazylię lubię od dawna ze względu na Ronaldinho, a Hiszpanię, bo ładnie grają, czy jeszcze kogoś innego. Choć fakt, to też są powody jakiejś tam sympatii.

Bo jest ładne, fajnie brzmi i dobrze się kojarzy

Załóżmy, że mam te sześć-siedem lat, o piłce wiem bardzo mało. Oglądam mecze Francji czy Argentyny, Hiszpanii. Francja, Argentyna, Hiszpania – nazwy państw przyjemne dla ucha, więc tu już zbierają moją sympatię. Potem patrzę na nazwiska Argentyńczyków i Hiszpanów – Rodriguez, Martinez i inni. Też fajnie brzmią, kupują mnie.

Coś tak banalnego dla dziecka i jego myślenia sprawia, że stoi za daną drużyną murem. Bo flaga ma ładne kolory, bo piłkarze mają fajne stroje, albo nie mają takich twardych i nieprzyjemnych dla wymowy nazwisk. Litera „a” takiego ciepła w wymowie trochę daje, szczególnie w pierwszej sylabie – „BRA-zy-lia”, „AR-gen-ty-na” – coś tak błahego sprawia, że kraj musi się z miejsca dobrze kojarzyć.

Dobra, czas trochę wydorośleć.

Dawno, dawno, temu…

Tak zaczyna się każda bajka od rodziców na dobranoc. W dużej mierze historia też kształtuje to, że jesteśmy za inną reprezentacją, albo przeciw niej. Zostanę przy Argentynie – mamy tam organizowany Dzień Polaka (a żeby było ciekawie i okazjonalnie – to Narodowe Święto Argentyny już 8 czerwca, czyli jutro). Doliczmy do tego dużą Polonię w Ameryce Południowej i piłkarzy z polskobrzmiącymi nazwiskami, np. Paulo Dybala – mamy naprawdę solidne argumenty historyczne, by wspierać argentyńskich piłkarzy na mundialu. Mnie przekonują.

Szkoda, że Węgrów nie ma, bo przecież „Polak, Węgier, dwa bratanki”, więc u części polskich sympatyków futbolu Madziarzy byliby drużyną numer dwa na liście. Zapewne tak było podczas poprzedniego EURO we Francji.

Ale historia działa też w drugą stronę – jej przebieg sprawia, że na wiele meczów czy reprezentacji patrzy się pod kątem przeszłości. Starcia Niemców z Anglikami czy Rosjanami, USA z Anglią, nasze z Niemcami, Szwecją i Rosją… Można wymieniać i wymieniać. Dość często do takich wydarzeń tworzy się taką otoczkę wyniosłą, ma ona klimat bitwy, co daje duża aluzję do wojen sprzed kilkudziesięciu, czy kilkuset lat. Dlatego każde zwycięstwo nad tzw. „odwiecznym rywalem” ma bardzo słodki smak.

Gra na naszych zmysłach i emocjach

Zauważam, że coraz więcej ludzi zaczyna się fascynować k-popem. Logiczne więc, że będą chcieli jak najlepszego wyniku Koreańczyków. Zresztą chyba sami artyści koreańscy zauważyli popularność swojej muzyki w rejonie Europy Środkowej, bo coraz chętniej i częściej jeżdżą w ten rejon świata koncertować. Zostając przy muzyce – rytmy typowo włoskie i hiszpańskie – wiemy, że są bardzo melodyjne, pozytywne, z energią, aż chce się żyć i poruszać. Zresztą to potwierdzi prawie każdy iberofil i italofil. Dlatego gładko możemy przejść do aspektu kulturowego.

Italia ma też bogatą kulturę – od czasów starożytnego Rzymu, przez umiejscowienie trylogii Assassin’s Creed z Ezio Auditore w Toskanii, Wenecji i Rzymie, aż do wydarzeń dzisiejszych, rzeczywistych. Języki romańskie też są bardzo łatwe w opanowaniu. Włoskie i hiszpańskie wybrzeża Morza Śródziemnego to też bardzo popularny kierunek na wakacje. Także tamte rejony mają wszystko, by zarazić sobą innych i wzbudzić sympatię.

Gdyby nie to, że Japonia jest z nami w grupie, to fanatycy anime kibicowaliby Samurajom. Zwolennicy kultury arabskiej wspierać będą Egipt z Mo Salahem i inne nacje arabskie.

Generalnie wszystko to, co dany kraj może sobą zaprezentować na co dzień i najbardziej wpływa na nasze poczucie estetyki, emocje, światopogląd, upodobania, wpływa też na futbolową sympatię na turnieju.

Wstrętna polityka

Tu już się zaczyna nasza Eurowizja. Co roku w innym mieście Europy wytypowani w krajowych eliminacjach artyści prezentują na scenie swój jeden utwór. Potem, licząc głosy widzów i jury, przechodzi do wielkiego finału, a ostatecznie może zostać najpiękniejszą piosenką Europy w danym roku. W piłce nożnej przy sympatiach to się obraca, niestety, na podobnej zasadzie, ale to też trochę zahacza o historię.

Nigdy nie byłem zwolennikiem mieszania sportu z polityką, tak samo upolityczniania muzyki. Białoruś zawsze da 12 punktów Rosji, Mołdawia Rumunii, a Rumunia nigdy nic nie da Węgrom, Grecy Macedończykom, Hiszpania Portugalczykom. Często wyniki Eurowizji są zależne od relacji rządzących danymi państwami, od tego jak prowadzona jest polityka zagraniczna. To jest chyba największy problem tego konkursu i przede wszystkim za to zbiera wiadra krytyki.

Mówiłem już o meczach, które mają bitewną otoczkę. Ale też przy starciach niemiecko-rosyjskich patrzy się na relacje Angeli Merkel z Władimirem Putinem, czy przy spotkaniach z Amerykanami na postrzeganie prezydenta USA. Tak samo u nas jest w wypadku starć z naszym zachodnim sąsiadem czy Rosją. Momentami to się przeradza nawet w nienawiść. Pamiętacie starcia chuliganów z Rosji i Polski przed meczem na EURO sześć lat temu?

To ma swój urok

Zdaję sobie sprawę, że mogę sypać totalnymi banałami, ale nigdy nic nie jest do końca czarno-białe. Nie chcę się zagłębiać za bardzo teraz w konkretną sztukę i dyskografię, bo nie o to tutaj chodzi. Bardziej chciałem pokazać, że kibic nie widzi się w tylko jednym lustrze, że odbijamy się z dwóch trampolin jednocześnie – na jednej jest napisane „piłka nożna”, na drugiej „wszystko inne”, a potem nas wynosi na konkretne piętro, na którym już zostajemy – duńskim, portugalskim, angielskim, szwajcarskim… A możemy wylądować na kilkudziesięciu innych.

Sympatyzowanie z innymi reprezentacjami to taka futbolowa Eurowizja, ponieważ nie jest zależne tylko od czystego kopania piłki przez 90 minut.
Sympatyzowanie z innymi reprezentacjami to taka futbolowa Eurowizja, ponieważ te czynniki niepiłkarskie są zmienne i często same zależne od siebie.
Sympatyzowanie z innymi reprezentacjami to taka futbolowa Eurowizja, ponieważ nie jest zjawiskiem nudnym, tylko podlega zmianom z przeróżnych powodów, wpływa na nasze zmysły.

I to jest piękno sportu i życia – że nie mamy żadnych ograniczeń.

Marcin Borciuch

FOT.Flickr/PolandMFA
UDOSTĘPNIJ
Avatar
Jedyne takie sportowe radio internetowe. RadioGOL.pl jako pierwsze w Polsce oferuje profesjonalną współpracę z klubami sportowymi, dla których prowadzone są regularne relacje NA ŻYWO. Ponadto serwis oferuje artykuły, transmisje, komentarze i analizy profesjonalnych ekspertów, specjalizujących się w szerokim wachlarzu dyscyplin sportowych.