Za nami 183. Derby Manchesteru. Walka, zaciętość, nerwówka? Nie. To był po prostu sparing w środku sezonu. Dlaczego Roy Keane ma poniekąd rację? 

Sobotnie Derby Manchesteru zakończyły się bezbramkowym remisem. Dawno nie oglądaliśmy tam „bezpłciowego” meczu w pojedynkach pomiędzy United a City. Większość kibiców „Czerwonych Diabłów” jeden punkt przed spotkaniem brałaby w ciemno, ale nie po takim meczu. City nie zagrało nic specjalnego. Wydaje się, że byli lepszą ekipą, ale cóż z tego skoro nie potrafili zdobyć bramki. United nastawiało się na kontrataki i dobrą grę w defensywie. To drugie udało się znakomicie. Tego pierwszego nie było nam dane zbyt często oglądać. Gdyby Marcus Rashford nie spalił w sytuacji, gdy sędzia odgwizdał karnego, United wygrałoby ten mecz. Piłkarze obu drużyn po prostu sobie nie przeszkadzali, a po meczu wymienili się serdecznymi uściskami.

Roy Keane w swoim stylu skomentował rywalizację „Obywateli” z Manchesterem United. Sugerując, że za jego czasów to były dopiero derby. I oczywiście ma tutaj rację, jednak czasy gorących derbów to nie tylko lata, w których Irlandczyk biegał z Diablem na piersi. Keane stwierdził, że nie widział w piłkarzach agresji i woli walki na śmierć i życie, a spokojne rozgrywanie i „szanowanie” kości rywala. Za czasów Keana takie łagodne granie nie mogło mieć miejsca, ale czasy się zmieniły, a Keane ma mimo to trochę racji.

Można rozumieć, że przecież na boisku piłkarze nie będą się zabijać i łamać sobie nóg, ale faktycznie wypada się zgodzić, że brak agresji i waleczności do samego końca to coraz częstszy widok na boiskach. Piłkarze dbają o siebie nawzajem i starają się nie uszkodzić zarówno siebie jak i drugiego zawodnika. Czy jednak przytulanie się po meczu to przesada? Nie. Keane grał w czasach, kiedy to piłkarze przeciwnych drużyn nienawidzili się za barwy klubowe. Teraz jest tego coraz mniej, a to dlatego, że zmiana barw to rzecz normalna i bardzo częsta. Brak przywiązania i tożsamości klubowej. Z czym jednak można się zgodzić? Myślę, że wiele fanów tęskni za takimi meczami i rywalizacjami z prawdziwego zdarzenia, Keane vs. Vieira, Evra vs. Suarez – to były rywalizację, które podgrzewały większość ważnych spotkań i wtedy agresji na boisku było mnóstwo, a kłótnie piłkarzy stały na porządku dziennym. Obecnie jednak widoczne jest jak piłkarze z dwóch przeciwnych drużyn są najlepszymi kumplami. Zdecydowanie, przesądna agresja to za dużo i tego oglądać nie chcemy, ale w sobotę, w derbach zabrakło nawet tej najmniejszej woli walki. Drużyny rozegrały po prostu sobie sparing, a mecz jak na taki status, był wyjątkowo spokojny.
I być może wielu się z Keanem nie zgadza, ale klimat derbowych spotkań po tym jednym meczu nieco zniknął, a my wypatrujemy już kolejnych derbowych starć. Niech piłkarze szanują siebie nawzajem i poza boiskiem niech będą najlepszymi przyjaciółmi, ale na boisku są rywalami, i to największymi. 

UDOSTĘPNIJ